Jak Polacy tęsknią za PRL-em

Nostalgia za niedawną przeszłością nie przyniosła nam jeszcze filmu na miarę niemieckiego ?Good bye, Lenin!?. Wynika to chyba jednak nie z tego, że jej nie odczuwamy, tylko z tego, że nie robimy tak dobrych filmów. Obchody 50-lecia Pałacu Kultury pokazały, że nasz stosunek do PRL-u jest co najmniej równie ambiwalentny, co Niemców ze wschodu do NRD

Jubileuszowi towarzyszyło wiele wydarzeń kulturalnych, z których najciekawsza wydaje się wystawa "Socrealizm w sztuce ludowej" w warszawskim Muzeum Etnograficznym. Pokazanych na tej wystawie eksponatów takich jak portret Bieruta czy propagandowy plakat "Wieś dawniej i dzisiaj" nie da się zdezawuować tak łatwo, jak dzieł profesjonalnych artystów.

O twórcy ludowym nie można przecież powiedzieć, że "się sprzedał" - socrealistyczne dzieła ludowe pokazane w muzeum powstawały spontanicznie, z czyjejś potrzeby serca, dokładnie tak samo jak strugane przez ludowych twórców figurki Chrystusa Frasobliwego. Wystawa pokazuje, że uproszczony model społeczeństwa PRL, zgodnie z którym władza uprawiała propagandę a lud cichcem słuchał Wolnej Europy i swoje wiedział, jednak jest fałszywy. Propaganda padała na podatny grunt i była powielana oddolnie, choćby w wiejskich wycinankach z okazji zjazdu PZPR.

Socrealizm jak pornografia

Czym jednak w takim przypadku jest socrealizm? Autorka wystawy unika definiowania tego pojęcia - i mądrze robi, jednoznaczne zdefiniowanie go jest bowiem bardzo trudne. Od kiedy po raz pierwszy zadeklarowano w 1932 r. realizm socjalistyczny jako oficjalną estetykę ZSRR, to pojęcie wciąż ewoluowało, tak by każdy artysta zawsze żył ze świadomością, że wisi nad nim bat w postaci potencjalnej zmiany wytycznych.

Z socrealizmem jednak jest tak jak z pornografią - trudno zdefiniować, ale łatwo rozpoznać na pierwszy rzut oka. Do estetyki socrealizmu należy przede wszystkim przekonanie, że społeczeństwo stanowi wielką rodzinę, w której wszelkie konflikty mogą wynikać tylko z nieporozumień podsycanych przez wroga klasowego oraz złej organizacji. Wprawdzie w niektórych krajach dalej panuje taka zła organizacja, ale to przejściowe - przyszłością jest ogólna harmonia, w której w dodatku wszyscy są zdrowi, przystojni i bardzo się nawzajem lubią.

Usuwanie elementów przeszkadzających

Estetyka socrealizmu jest uderzająco podobna do estetyki propagandowej sztuki innych ustrojów totalitarnych i autorytarnych. Przykładem oczywistym jest nazizm, ale takich przykładów jest więcej, choćby propagandowa sztuka czasów Franco w Hiszpanii czy zapomnianej dziś nieco dyktatury austrofaszyzmu panującej w Austrii w latach 1934-38. Wszędzie pojawia się ten sam motyw - całe społeczeństwo jest jedną szczęśliwą rodziną, chociaż harmonię przejściowo mogą zakłócać elementy niearyjskie, niekatolickie czy nieproletariackie (w zależności od wersji).

Nawet jeśli się wie, że ta wizja była utopijna czy kłamliwa, trudno się powstrzymać przed marzeniem o życiu w takim społeczeństwie - o ile, oczywiście, nie należy się do elementów z założenia z niego wykluczonych. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że chociaż w sztuce oficjalnej socrealizm umarł w Polsce jeszcze przed odwilżą roku 1956 - w sztuce nieprofesjonalnej trwał przez lata 60. i 70.

Śmieszny murarz z wąsami

Jak w dzisiejszych czasach traktować to dziedzictwo? Naturalną reakcją jest nawias ironii. Trudno nie parsknąć śmiechem na widok portretu muskularnego wąsatego murarza, tym bardziej że we współczesnej kulturze wywołuje to raczej skojarzenia z gejowskim kiczem w stylu Jeana-Paula Gaultier czy grupy Village People.

Drogą ironii poszli też organizatorzy wystawy - na plakacie przy nazwisku kuratorki Alicji Mironiuk-Nikolskiej widnieje czerwony napis "PRZODOWNICA PRACY - 300% NORMY". Czy ironia jednak rzeczywiście wystarczy? Mowa przecież o zjawisku groźnym i tragicznym - o tym, jak skuteczna okazała się być propaganda zbrodniczej ideologii.

Idylla ze swastyką

Z podobnym problemem musiały sobie poradzić władze Wiednia. Na ścianie budynku mieszkalnego w dzielnicy Margarethen (przed prawicowym zamachem stanu z 1934 był to bastion socjalistów) umieszczono w 1938 r. faszystowski relief projektu Rudolfa Bottgera pokazujący inny wariant tej samej utopii - szczęśliwą aryjską rodzinę robotniczą, uderzająco podobną do tej z PRL-owskich plakatów propagandowych.

Po wojnie nie wiadomo było, co z tym zrobić - ograniczono się do zamalowania swastyki na ramieniu młodego potomka owej rodziny, tym samym wypisując go z Hitlerjugend. Przez lata relief traktowano więc po prostu jako obraz rodziny szczęśliwej "po prostu", bez politycznych konotacji - aż do najnowszych czasów, kiedy zaczęli się do niego odwoływać austriaccy neofaszyści traktujący go jako symbol Austrii wolnej od azylantów.

W 2002 r. problem rozwiązano według projektu konceptualnej artystki Ulrike Lienbacher - szczęśliwą rodzinę ukryto pod szklaną płytą z lustrzanie odwróconym napisem IDYLLA. Współczesny napis także umieszcza propagandowy przekaz w nawiasach ironii, ale zamiast pozostać na poziomie kabaretowej kpiny, zmusza do głębszej refleksji.

Pół Hiszpanii kocha Franco

Taki nawias i taka refleksja zawsze są potrzebne, totalitarna propaganda potrafi przeżywać "drugą młodość" nawet po wielu latach - przykładem choćby niedawna fala nostalgii za generałem Franco w Hiszpanii. Tuż przed przegranymi wyborami prawicowy rząd przeznaczył fundacji Franco kierowanej przez Carmen Franco, córkę dyktatora, ogromną państwową dotację - prowadzone przez fundację archiwum Franco w Madrycie również jest miejscem spotkań osób czujących nostalgię za Hiszpanią szczęśliwą jak uśmiechnięta rodzina z plakatu socrealistycznego czy nazistowskiego.

W społeczeństwie demokratycznym, w którym wszystkie konflikty społeczne przebiegają jawnie, wizja powszechnej harmonii musi być kusząca - szczególnie silnie dla tych, którzy nie pamiętają tego, jak bardzo była kłamliwa.

W Polsce socrealizm na razie zbywany jest żartem - ale tak jak w Wiedniu u nas też kamienne posągi przez Pałacem Kultury czy na MDM spoglądają na przechodniów, samym swym wyglądem opowiadając im baśń o szczęśliwym społeczeństwie. Jeśli za kpiną nie pójdzie u nas głębsza refleksja, do milczących posągów będzie należało ostatnie słowo.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.