Podróż w Karpaty Magiczne

Polska muzyka etniczna znów jest na topie. Dzięki zagranicznym sukcesom Kapela ze Wsi Warszawa stała się pupilkiem mediów. Jednak nie tylko Kapelą żyje polski folk. Krajowi pionierzy nurtu grają świetnie - przykładem najnowsza płyta Karpat Magicznych.

W latach 70. w polskiej muzyce etnicznej liczyły się dwa zespoły. Osjan był znany dzięki oficjalnie wydawanym płytom, Atman za sprawą koncertów (nagrywać zaczął w następnej dekadzie). W latach 90. członkowie Atmana otoczeni byli przez fanów niemal kultem. Marek Styczyński, współzałożyciel grupy, opowiada, że ten czas był dla niego jak "zabalsamowanie za życia". Dlatego rozwiązał zespół i w 1998 r. razem z Anną Nacher założył Projekt Karpaty Magiczne.

Dziś mają w dorobku jedenaście płyt nagranych w duecie lub z zaproszonymi muzykami (określają się jako projekt, a nie regularny zespół). Wszystkie mieszczą się w szeroko pojmowanym nurcie world music. Nie udają, że urodzili się w Irlandii czy na Jamajce. Nie starają się reanimować ludowych pieśni, interesuje ich współczesna muzyka świata. Ale nie taneczna, z doklejonymi rytmami techno czy reggae.

Karpaty Magiczne tworzą trans, który fascynuje pierwotną siłą, przypomina o plemiennych formach i funkcjach muzyki. Ważnym elementem są wplatane do utworów nagrania terenowe - Styczyński kolekcjonuje je od lat 70., gdy zaczął podróżować po świecie. Na nowej płycie "Sonic Suicide" słychać m.in. fragmenty występów nepalskich fakirów i liturgii prawosławnej z monastyrów Bułgarii.

W kraju wciąż znani są nielicznym, ale dali już kilkaset koncertów na świecie (na kilkadziesiąt koncertów w USA ani jeden nie odbył się w klubie polonijnym). Przesyłając utwory internetem, nagrali z amerykańskim zespołem Cerberus Shoal album "The Life & Times Of...". Ich utwory ukazały się na kilku międzynarodowych kompilacjach. W Polsce uczestniczyli w składance "Tribute to Kryzys" (gdzie obok m.in. Dezertera i Pidżamy Porno grali własne wersje piosenek pionierów polskiego punk-rocka).

Karpatom Magicznym blisko do rock'n'rolla. Przede wszystkim za sprawą Anny Nacher. Preparuje brzmienie swojej gitary, a szorstkie i brudne riffy przypominają m.in. Sonic Youth. Wokół jej wokalnej techniki narosły legendy - nie na darmo nazywana jest "polską Diamandą Galas". Na nowej płycie też eksperymentuje z głosem, ale utwory takie jak "2003" lokują ją bliżej np. twórczości P.J. Harvey. To najbardziej "elektryczny" album w historii zespołu, również najbardziej "piosenkowy" (dużo dobrych melodii). Zespół osiągnął ten efekt perfekcyjnie łącząc nowoczesną technikę nagraniową ze starymi instrumentami z całego świata.

Karpaty Magiczne działają na uboczu naszej sceny. Sami różnie nazywają swoje dźwięki: ethnocore, biomuzyka, ethnoise. Niezależnie od etykietek, to muzyka warta poznania. Nie tylko ze względu na bogate biografie Styczyńskiego i Nacher, którzy wspólnie piszą też książki, a w swojej nowosądeckiej galerii Stary Dom organizują warsztaty poświęcone m.in. ekologii, feminizmowi, etnobotanice i nauce gry na starych instrumentach.

Karpaty Magiczne, Sonic Suicide, wyd. Vivo

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.