Życie po życiu Iana Curtisa

Ćwierć wieku temu samobójstwo popełnił Ian Curtis, wokalista brytyjskiej grupy Joy Division. Za życia niedoceniony, dziś jego muzyka inspiruje jak nigdy dotąd

Matko, uwierz mi, ja się starałem/robię wszystko co w mojej mocy/wstydzę się rzeczy, przez które przeszedłem/wstydzę się tego kim jestem - śpiewał Ian Curtis w utworze "Isolation". Gdy zawierająca między innymi tę piosenkę płyta Joy Division "Closer" trafiła do sklepów w czerwcu 1980 roku, Curtis nie żył już od paru tygodni. 18 maja, w przededniu pierwszej trasy koncertowej formacji po stanach Zjednoczonych, popełnił samobójstwo w domu swojej żony w Manchesterze wieszając się na klamce od kuchennych drzwi.

Miał 23 lata. Jego zespół Joy Division powstał w 1977 roku (pierwotnie grupa nazywała się Warsaw). Przez 3 lata zdążyła zagrać około 150 koncertów i nagrać dwie płyty długogrające. Nigdy nie zaistniała poważniej na brytyjskim rynku. Sukces - zarówno ten komercyjny, jak i artystyczny - osiągnęła dopiero po śmierci Curtisa. Wznowiony po jego samobójstwie singel z piosenką "Love Will Tear Us Apart" (wcześniejsze wydanie przeszło niezauważone) wszedł do drugiej dziesiątki brytyjskiej listy przebojów. W zestawieniu pojawiły się też obie płyty grupy: "Closer" i wcześniejsza "Unknown Pleasures". Za sprawą ponurej legendy związanej ze śmiercią wokalisty fani zwrócili w końcu uwagę na chłodną, ale i piękną zarazem muzykę Joy Division. Curtis - bezradny wobec własnego życia, zmagający się z osobistymi problemami, uwikłany w związki z dwoma kobietami, walczący zarówno z chorobą ciała (cierpiał na epilepsję), jak i duszy (już wcześniej podejmował próby samobójcze) - stał się bohaterem pokolenia postpunka. Jego ponure, wieloznaczne teksty, w których mówił o nawiedzających go demonach znakomicie oddawały nastroje wielu fanów muzyki pierwszej połowy lat 80. także w Polsce, gdzie zimnofalowa estetyka Joy Division znalazła niezwykle wielu naśladowców.

Kolejne pokolenia znalazły sobie nowych męczenników. Na koszulkach fanów rocka zagościł Kurt Cobain, zwolennicy hip hopu kultywują legendę 2Paca Shakura. Wyglądało na to, że we współczesnym panteonie rockowych herosów nie ma miejsca dla zagubionego i wycofanego Curtisa. Jedyną pamiątką po Joy Division pozostawał założony przez żyjących muzyków grupy i nagrywający do dziś zespół New Order. Jak to jednak często bywa w historii muzyki popularnej, niedoceniane niegdyś dzieła żyją własnym życiem i potrafią inspirować wiele lat po premierze. Dziś krytycy pisząc o jednym z najciekawszych młodych zespołów rockowych, nowojorskim Interpolu, wśród jego inspiracji wymieniają przede wszystkim Joy Division. Do fascynacji muzyką grupy przyznaje się wyrosły ze sceny tanecznej Moby. Sam Curtis doczeka się wkrótce jeszcze jednego dowodu uznania. W fazę produkcji wchodzi właśnie film poświęcony wokaliście Joy Division. Reżyserem obrazu ma być Holender Anton Corbijn, do tej pory znany jako fotograf zespołów rockowych i autor wielu słynnych teledysków (między innymi Depeche Mode). Premiera filmu zatytułowanego roboczo "Control" zapowiadana jest na przyszły rok. Legenda Iana Curtisa ma się o wiele lepiej, niż to się mogło wydawać jeszcze kilka lat temu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.