Hugo - gwiazda Hollywood

Kino kocha Victora Hugo. Źródła podają aż 106 filmów według jego utworów

Najwięcej - prawie 30 ekranizacji - mieli "Nędznicy" (powieść napisana w 1862 r.). Ale zaraz po nich jest właśnie "Katedra Marii Panny w Paryżu" (z 1831) przedstawiana często jako "Dzwonnik z Notre Dame".

W adaptacjach liczyły się zawsze trzy rzeczy: to, jak fascynująco obrzydliwy jest Quasimodo ("uosobienie moralnej i fizycznej brzydoty, głuchy, zezowaty, krzywonogi, potworny garbus"); to, jak piękna jest cygańska tancerka i wróżka Esmeralda; no i to, jak oddano katedrę z wyspy Cité i w ogóle Paryż z roku 1482, za panowania Ludwika XI.

20-kilogramowy garb

Cztery z tych ekranizacji są najważniejsze.

W niemym "Dzwonniku z Notre Dame" (1923) Wallace'a Worsleya szalał Lon Chaney zwany "człowiekiem o tysiącu twarzy". Ponieważ był dzieckiem głuchoniemych rodziców, znakomicie komunikował się za pomocą mimiki.

Andrzej Kołodyński tak pisał o nim w "Seansie z wampirem": "W roli Quasimoda nigdy nie ukazuje twarzy w zbliżeniach, grając całą, pochyloną i zdeformowaną sylwetką. Spętany ukrytymi pasami, które uniemożliwiały wyprostowanie, przygnieciony ciężkim, gumowym garbem, ze zniekształconą makabryczną twarzą, stworzył sylwetkę niezwykle ruchliwą, idealnie zharmonizowaną z gotycką sylwetką Notre Dame: odnosi się wrażenie, że to jedna z jej kamiennych chimer ożyła na ekranie".

Zachodni krytycy wyliczali, że ów garb ważył 20 kg, że cudownie wyglądała guzowata warstwa szpachlówki na twarzy i nastroszone zwierzęce włosie (charakteryzacja trwała codziennie trzy i pół godziny!) i że choć Chaney poruszał się jak pająk, to i tak był tu najbardziej ludzki. Inne postaci to przy nim tylko drewniane stereotypy. Zupełnie usprawiedliwione jest więc westchnienie jednego z recenzentów: "Przyjdą inni dzwonnicy i odejdą, ale ten Chaneya pozostanie na wieczność".

Esmeraldę zagrała z wdziękiem Patsy Ruth Miller. W studiu Universalu postawiono imponujące dekoracje (osiem paryskich ulic z domami), zatrudniono 3950 statystów, ale nie udało się ogarnąć tego wszystkiego kamerą.

Czarodziejka Esmeralda

Do "Dzwonnika z Notre Dame" (1939) Williama Dieterlego zatrudniono Brytyjczyka Charlesa Laughtona, który nawet bez charakteryzacji miał niesympatycznie wybałuszone oczy i mięsiste wargi. Pobrzydzony wyglądał wprost groteskowo. Recenzenci narzekali, że jego Quasimodo jest nazbyt wstrętny w pierwszej części filmu, by łatwo zdobyć sympatię widzów w drugiej. O Esmeraldzie w wykonaniu czarującej Maureen O'Hara pisano, iż wnosi młodość i wesołość. Tym razem tłumy statystów i dekoracje sfilmowano znakomicie.

Z wersji francuskich liczy się "Dzwonnik z Notre Dame" (1956) Jeana Delannoya. Meksykanin Anthony Quinn (1915-2001) pokazał w nim garbusa małpopodobnego. Jego pochrząkiwania porównywano do odgłosów z radiowego programu satyrycznego. Chwalono za to wystawne kostiumy i dekoracje oraz poetyckie dialogi, do których rękę przyłożył wielki Jacques Prévert. "Gina Lollobrigida jest tu wyjątkowo zmysłowa i lubieżna" - pisał francuski krytyk.

"Dzwonnik z Notre Dame" (1982) Michaela Tuchnera będzie pamiętany z powodu obecności Anthony'ego Hopkinsa (ur. 1937), tyle że tak mocno ucharakteryzowanego, że aż trudno go poznać.

"Nie przekonuje" - jęknął o aktorze pewien żurnalista, a potem kpił, że "paryskie ulice są tu pełne wygadanych brytyjskich aktorów; to może się wydawać nieprawdopodobne, ale właśnie tego amerykańska publiczność telewizyjna oczekuje od literackiej klasyki". Dekoracje katedry Marii Panny sklecono w londyńskim studio Pinewood, ale wolę od nich Lesley-Anne Down, tak tu śliczną, że nie dziwota, iż wszyscy mają na nią ochotę.

Hugo po brazylijsku

Do tych czterech filmów dorzucę jeszcze piąty - amerykańską wersję telewizyjną z 1997 r. - Petera Medaka, nie tyle z powodu udziału broadwayowskiego gwiazdora Mandy'ego Patinkina, ile z racji urody Salmy Hayek.

Ale ekranizacji książki Hugo było przecież więcej! I francuska "Esmeralda" (1905), i "Notre Dame de Paris" (1911) Alberta Capellaniego, godna uwagi z powodu udziału polskiej tancerki Stasi Napierkowskiej (1886-1945), i "Esmeralda" (1922) amerykańska, a potem - już dźwiękowe - serial brazylijski (1957) i film japoński z tego samego roku (aż się boję myśleć, jak oba musiały wyglądać!), i jeszcze serial brytyjski (1977), i francuski (1996).

Studio Disneya zrealizowało animowanego "Dzwonnika..." (1996), w którym głosy podkładali Tom Hulce (Mozart z "Amadeusza") i Demi Moore (w 2002 r. powstał sequel). Natomiast Francuz Patrick Timsit na motywach Hugo nakręcił współczesny kryminał "El Paris" (1999) z Quasimodo noszącym buty numer 47 i podejrzanym o zabójstwo 18 kobiet!

Garb na szczęście

Na filmach się jednak nie kończy. Światową karierę zrobił także musical "Dzwonnik z Notre Dame" z muzyką Richarda Cocciantego i librettem Luca Plamondona (pisuje piosenki m.in. dla Céline Dion). Dwie jego wersje zarejestrowano na taśmie: francuską (1999) z popularnym u nas Kanadyjczykiem Garou i włoską (2002).

W Warszawie szykowano się do musicalowego "Dzwonnika..." w 2000 r., ale niedoszły producent nagle zniknął, nie zapłaciwszy bodaj wszystkich rachunków.

Żeby nie kończyć w nastroju aferowym, dodam, że świat zna również operę Hiszpana Felipe Pedrella "Quasimodo" (1875) i balet "La Esmeralda" (1844) z muzyką Cesare Pugniego oraz librettem i choreografią Jules'a Perrota.

I jak tu nie wierzyć ludowemu przesądowi, że dotknięcie garbu przynosi szczęście.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.