"Faust" Wiśniewskiego w poznańskim Teatrze Nowym

Ta premiera zaplanowana była na tydzień przed Wielkim Piątkiem. Odbyła się w piątek 13 maja. W małej salce na tyłach Teatru Nowego powstał wielki spektakl

Janusz Wiśniewski, który ma do dyspozycji dwie wyremontowane sceny i pięknie podświetlaną fasadę, prowadzi widzów przez podwórko do ciasnej sali prób. Pisze: "To moje bardzo osobiste przedstawienie. Opowiadam wam "Fausta", ale niewymagajcie ode mnie beznamiętności. Opowiadam śpiesznie i w emocjach niekoniecznie to, co spodziewaliście się usłyszeć (...)".

I rzeczywiście, trudno było się spodziewać, że "Faust" będzie karykaturą zmęczonego, gnuśnego, martwego za życia 50-latka, wiodącego jałowe spory z samym sobą. Że Goethe zostanie sprowadzony do kilku zaledwie scen i wpisany w Pasję: Drogę Krzyżową, Ukrzyżowanie, Śmierć na Krzyżu, Złożenie do grobu. Że ta Pasja będzie wyglądać jak jedna wielka Noc Walpurgii, bo czarownice to ludzie - tacy jak my. I na pewno nie można było przewidzieć, że literackie arcydzieło, można aż tak zdjąć z koturnów i posadzić na krześle obok zwykłego, współczesnego widza - w przenośni i dosłownie, bo aktorów mamy w tym spektaklu na wyciągnięcie ręki, czujemy ich oddech. I coraz mniej jest teatru, a coraz więcej spotkania.

Faust (Mariusz Puchalski) wychodzi ze skorupy kostiumu i nerwowo zaciąga się papierosem. Troska (Sława Kwaśniewska) mówi do Fausta, ale patrzy w oczy widzów. Małgorzata (Edyta Łukaszewska) umiera u naszych stóp. A Mefistofeles (Mirosław Kropielnicki) - jedyny, który nie wychodzi z diabelskiej roli ani z formy - otula się burym kocem i zasypia. Ale możemy być pewni, że to płytki sen. Obudzi się natychmiast, kiedy poczuje obok duszę. To może być twoja dusza.

Trwaj chwilo - myśli się po tym spektaklu. Bo czas się w nim rzeczywiście zatrzymuje. I chce się wracać do ciasnej sali prób na tyłach teatru. Być znowu w tym szczególnym stanie. Poczuć, że jest coś poza doraźnością. Znaleźć się wśród świętych-przeklętych. I nie bać się tego, że "tylko rozpacz i trwoga tylko ach i niestety". I nie gnuśnieć. Nie rodzić się do śmierci.

Inscenizacja: Janusz Wiśniewski, muzyka: Jerzy Satanowski,kostiumy: Irena Biegańska, choreografia: Emil Wesołowski, premiera 13 maja na Trzeciej Scenie Teatru Nowego w Poznaniu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.