We Wrocławiu skończył się 41. Jazz nad Odrą

Weterani trzymają się mocno, ale to nie do nich należy już rząd dusz

Kiedyś zwycięstwo we Wrocławiu było dla młodych jazzmanów biletem do sławy, dziś jest - co najwyżej - potwierdzeniem tego, że młodzi muzycy, poruszający się po sprawdzonym, mainstreamowym gruncie, umiejętnościami i fantazją często przerastają swoich profesorów. W tym roku Grand Prix zdobył poznański zespół Soundcheck. Ich atutem jest dokładna, dynamiczna gra sekcji rytmicznej i wirtuozerskie popisy lidera - saksofonisty Macieja Kocina Kocińskiego.

W dniu, gdy ogłoszony został werdykt jury, wystąpił też reaktywowany po przeszło dwóch dekadach zespół The Quartet. Sentymentalny powrót po latach nikogo nie rozczarował, ale nowych fanów zespołowi też nie przysporzył.

Gitarzysta Jarosław Śmietana (w towarzystwie scratchera i dwóch raperów) zaprezentował rozszerzoną, epicką wersję swojej kompozycji "A story of polish jazz" - o przynajmniej dwa kwadranse za długą. "Bezfortepianowy" kwartet trębacza Piotra Wojtasika przywołał swobodnego ducha lat 60., w sobotę zachwyciło Simple Acoustic Trio, występujące we Wrocławiu niedługo po premierze swojej nowej płyty, wydanej przez legendarną monachijską wytwórnię ECM. W konsternację wprowadził natomiast wokalista Marek Bałata - prezentując swój tyle wyrafinowany, ile ocierający się o słowno-muzyczną grafomanię projekt Trilogy. W zespole saksofonisty Piotra Barona popisy lidera przyćmili goście zza oceanu - nieco staromodnie grający pianista John Hicks i basista Darek Oleszkiewicz.

Copyright © Agora SA