Nowi reżyserzy zdobywają publiczność

Filip Marczewski został laureatem III przeglądu etiud łódzkiej szkoły filmowej ?Łodzią po Wiśle?

To tu - na festiwalu etiud łódzkiej szkoły filmowej "Łodzią po Wiśle" w Warszawie - nowi reżyserzy znajdują pierwszą publiczność. Zwycięzca tegorocznego konkursu to Filip Marczewski ("Melodramat"). Leszek Dawid - autor głośnego dokumentu "Bar na Victorii" i wyróżnionej w tym roku I nagrodą fabuły "Moje miejsce", Anna Jadowska ("Korytarz"), Ewa Stankiewicz ("Modlitwa za nieprzypadkowych ludzi"), oraz Irlandka Norah McGettigan ("Pieśń dla Rebeki") - to indywidualności gotowe do kinowego debiutu.

Bez szansy ryzyka

W naszej prowizorycznej kinematografii wciąż nie ma miejsca dla napierających młodych. Robimy za mało filmów. Po debiucie przychodzi zabójcza dla talentu pauza. Trzydziestopięcioletni Has kręcił trzy filmy kinowe w ciągu dwóch lat, młody Kieślowski co roku robił fabułę - inaczej nie stałby się Kieślowskim. Jego następcy żyją na przymusowym stażu.

- Dostajemy szansę debiutu i wiemy, że nikt nam drugiej szansy nie da - mówi Dawid. - Chcemy być pewni, że to będzie "ten film", w którym pokażemy się światu. Ale w zawodzie filmowym dążenie do pewności jest zabójcze, zabija świeżość. Jesteśmy pokoleniem pozbawionym szans ryzyka.

"Moje miejsce" to film o trudnym starcie. Chłopak po średniej szkole, bez szans na studia i pracę, przedłużający sobie dzieciństwo waleniem w perkusję, jedzie z Kluczborka do Warszawy. Naiwnie sądzi, że po pierwszej rozmowie dostanie pracę. Nie dostaje jej, wraca do domu, wyjeżdża drugi raz. Ta narracja, operująca elipsą i skrótem, układa się w przypowieść o dojrzewaniu pozbawioną drażniącej skargi na los, zły za komuny, zły za kapitalizmu. Bohater "Mojego miejsca" ma na imię Romek, jak młody krojczy z "Personelu" Kieślowskiego, a jego jazdy pociągiem do Warszawy kojarzą się z kolejnymi wariantami losu bohatera "Przypadku". Ale dramatyczne wejście współczesnego Romka w świat ma przebieg inny niż u Kieślowskiego. Reguły społecznej gry są bardziej przejrzyste, a próba ich przyjęcia nie musi być demoralizująca. - Romek wychodzi do świata z naiwnością, która zostaje mu w pierwszym momencie odebrana - komentuje Dawid. - Ukryje ją głęboko w sobie, a w nowym wcieleniu pokaże światu inną twarz, tak aby nie obrywać już od życia zbyt łatwo.

Z tą nową twarzą jedzie do Warszawy szukać swego miejsca i nie przestaje wierzyć, że ono mu się należy.

Za duży los

W filmie Marczewskiego tytułowy "Melodramat" staje się udziałem 14-latka z łódzkich slumsów (fenomenalny Alan Andersz). Jest coś przejmującego w postaci tego kurdupla zarabiającego na śniadanie monetami wyjmowanymi z wózków przed supermarketem, przeżywającego erotyczne katusze na widok nagości starszej siostry, bojącego się pierwszego pocałunku z koleżanką bardziej niż osiedlowej bandy, powtarzającego sobie cały czas jak zaklęcie hiphopowy szlagier: "Uświadom sobie, też jesteś bogiem...". Los małego Tadka wydaje się na niego za duży jak portki, które nosi. Ale on podnosi się, otrzepuje, idzie przed siebie - wszystko jest do zniesienia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.