Olafur Eliasson w warszawskiej fundacji Galerii Foksal

Eliasson skonstruował w warszawskiej galerii to, co od wieków znamy jako camera obscura. W centrum obrazu, który wyświetlił z pomocą swojego urządzenia, znalazł się portret Papieża

Jeśli przez niewielki wycięty otwór wpadnie do ciemnego pomieszczenia strumień światła, naprzeciwko tego otworu na ścianie otrzymamy odwrócony obraz rzeczywistości. Spostrzegli to zjawisko Euklides i Arystoteles. A doświadczenie to powtórzył właśnie teraz w warszawskiej siedzibie fundacji Galerii Foksal słynny duński artysta Olafur Eliasson. Zasłonił wielką szybę pomieszczenia fundacji i zostawił w niej tylko mały okrągły otwór. Przez to okienko wpada do środka strumień światła. A z nim Pałac Kultury, który stoi naprzeciwko - dokładnie na osi galerii. A z Pałacem Kultury - Papież, bo wisi tam teraz ogromny Jego portret.

Eliasson pokazuje mi zdjęcia, które kilka godzin wcześniej zrobił aparatem cyfrowym: świeczki na placach i ulicach, znicze, lampki. Sam od początku w swojej twórczości zajmuje się światłem. Jego pierwszą pracą była tęcza wyświetlona w garażu wynajętym przez artystę w Kolonii w 1993 r.

Urodził się w 1967 r. w Kopenhadze, mieszka w Berlinie, a jego rodzice pochodzą z Islandii. Czy to, że urodził się na północy Europy, ma wpływ na jego twórczość? - W Islandii zachód słońca trwa kilka godzin, słońce zaczyna zachodzić po południu i chowa się za horyzont o dziewiątej wieczór. Już we Włoszech, które są bliżej równika, słońce zachodzi i wstaje niemal pionowo. Tam nie znają np. długich cieni ani zmierzchu, ani długich godzin świtu.

Papież na jego ekranie razem z całym Pałacem wisi głową w dół. Obraz jest odwrócony zgodnie z prawami optyki. Bo Eliasson zbudował tu coś, co się nazywa camera obscura. Konstrukcję tę znali malarze. Jako przenośny instrument camera obscura towarzyszyła im od czasów renesansu. Pomagała przy przenoszeniu trójwymiarowego obrazu na płótno. I doprowadziła do wynalezienia fotografii. To właśnie obraz odwrócony schwytany przez wewnętrzny ekran kazał się zastanawiać nad tym, jak go utrwalić na zawsze. Udało się to w latach 40. XIX w. A wcześniej odkryto, że dokładnie w ten sposób widzi oko. Do wnętrza oka wpada odwrócony obraz. Dopiero mózg go koryguje.

Oko odbija. Widzi i interpretuje umysł. Budując w galerii camera obscura, Eliasson zainstalował tam wielkie oko. Wchodząc tam, jesteśmy w środku oka. Przez chwilę doświadczamy tego, co nikomu nie jest dane - a więc obrazu przedmózgowego, obrazu w stanie czystym. To, co z nim robimy, należy do nas.

Stojąc w ciemności, rozmawiamy o wydarzeniach ostatnich dni. Eliasson, który pochodzi z rodziny luterańskiej, mówi, że nie rozumie takiego masowego zgromadzenia, jakim jest pogrzeb Papieża, boi się zbiorowego uniesienia i połączonych w jedno tłumów. Jest wyznawcą indywidualizmu. Czujemy, że jego maszyna została postawiona we właściwym miejscu i właściwym momencie. Każdy odwraca obraz Papieża na własny sposób. Te sposoby są różne? Muszą być różne.

To wnętrze ma klimat. Po suficie i ścianach biegają białe i kolorowe refleksy uzyskane dzięki dodatkowym manipulacjom światłem, które nie psują opisanego tu efektu camera obscura, dostarczają jeszcze miłych estetycznych przeżyć. Bo Eliasson jest nie tylko konstruktorem maszyn, optykiem i inżynierem, ale też mistrzem efektów pięknych. Jego instalacje przysporzyły mu sławy, czarują i hipnotyzują. Z nich wszystkich najbardziej przyciągała widzów gigantyczna aranżacja świetlna, którą wykonał w Tate Modern w Londynie dwa lata temu. Pod sufitem tzw. Hali Turbin - czyli największego, sięgającego 30 m wysokości pomieszczenia londyńskiej galerii - zawiesił wielkie żółte słońce. Złożone było z dużej ilości lamp sodowych. Do tego sztuczna mgła i Hala Turbin zamieniła się w łąkę o zachodzie słońca - ludzie leżeli na podłodze i gapili się w "niebo".

Trzy lata temu w Lenbachhaus w Monachium w długim korytarzu podziemnym zrobił ruchomą projekcję przesuwającego się widma słonecznego. W Utrechcie w 1998 r. powiesił na dachu domu ogromne sztuczne słońce, które wprowadzało dziwne zamieszanie do oswojonego pejzażu - nad Utrechtem zachodziły dwie żółte słoneczne kule.

Ale jest w tym podstęp. Piękno to efekt uboczny. Chwyt retoryczny. - To nie mistyka, nie duchowość mnie interesuje - mówi artysta - ale sposób, w jaki postrzegamy przestrzeń i konstruujemy obrazy.

Olafur Eliasson "The Endless Study", do 16 maja, fundacja Galerii Foksal w Warszawie

Copyright © Agora SA