Wystawa i akcja Pawła Althamera w Zachęcie

Ten młody polski artysta, sławny już w całej Europie, ma pierwszą w Polsce wystawę przekrojową. To duże przeżycie

Althamerowi przyznano prestiżową nagrodę imienia Vincenta van Gogha dla młodego europejskiego artysty i z tej okazji Muzeum w Maastricht jesienią 2004 zrobiło mu pierwszą retrospektywę. Teraz wystawę z niewielkimi zmianami przeniesiono do Polski. Jest tutaj m.in. jego "Autoportret" - rzeźba dyplomowa z 1993 r. Słynna m.in. dzięki temu, że Harald Szeemann na wystawie na stulecie Zachęty nadał jej rangę symbolu - portretu człowieka końca wieku XX w Polsce. Kiedy Althamer ją tworzył, sens rzeźby był inny.

Jego dyplom polegał na tym, że Althamer znikł. Przed komisją egzaminacyjną postawił wykonaną w skali 1:1 własną podobiznę z trawy, konopi, zwierzęcych flaków i wosku, zaś sam uciekł z Akademii. Komisja mogła obejrzeć film przedstawiający ucieczkę: artysta jedzie autobusem, wysiada na skraju Puszczy Kampinoskiej, zdejmuje ubranie i znika w zaroślach.

Od tego czasu znikał wiele razy. W 1997 roku na Documenta X w Kassel przywiózł kontener pomalowany na biało, umieścił tam starszego pana, urządził mu tymczasowe lokum do spania, jedzenia i oglądania telewizji, sam zaś wędrował po mieście w skafandrze astronauty. Na wystawę w Chicago w 2001 r. zaprosił kolegę pracującego w Stanach jako malarz pokojowy, by codziennie pokrywał ściany innym kolorem. W 2003 r. w Utrechcie zamienił się z siedmioletnią córką, która wykonała w galerii swój projekt, a w 2004 r. na wystawę do Tallina wysłał rysunki syna. W 2003 r. zdewastował wnętrze berlińskiej galerii neugerriemschneider.

Miejsce dla innych

Jego obecna wystawa nazywa się "Paweł Althamer zachęca". Nie Zachęta, stuletnia i z marmuru, ale zachęcanie - jednorazowo, w małej skali. Bo dzisiaj galeria jako miejsce sztuki nie ma sensu. Jest nie łącznikiem, ale barierą między sztuką a widzem.

Żeby tę barierę przebić, artysta zaprosił grupę młodzieży i w Sali Narutowicza pozwolił im malować na ścianach. Powstało optymistyczne graffiti. Kilka dni temu pozwolił im zrobić w Zachęcie koncert. Odbył się pojedynek dwóch didżejów i dwóch mentalności. Zwolennicy DJ Squafandra optującego za bezproblemową muzyką do tańczenia wyparli didżeja egzystencjalistę-antyglobalistę o pseudonimie Radio Error.

Dla tej młodzieży wejście do Zachęty było na pewno zdarzeniem terapeutycznym. Co z tego dostaje widz?

Niewiele.

Patrzy na to jak na cudze doświadczenie. Ma kłopot z jego zakwalifikowaniem. Althamer rezygnuje tu z bycia artystą, zostaje kimś w rodzaju terapeuty. Choć nigdy nie obraził żadnej świętości, z powodu swoich działań zyskał nawet ostatnio miano "kontrowersyjnego". Ale to nie jest kontrowersyjne, to bardzo proste - charytatywną pracę społeczną może wykonać każdy.

Energia egipskich mumii

To, co dostaje widz, przychodzi z innej strony. Jego niezwykłych "szamańskich" rzeźb, z materiałów na granicy organicznego rozpadu, w żółtym kolorze wosku i zeschniętej trawy. Rzeźb, które są zawsze portretami, najczęściej samego artysty oraz jego znajomych i rodziny. Prace rzeźbiarskie Althamera są rozproszone po świecie. Od Miami przez Turyn do Kolonii i Wiednia, i to w większości w kolekcjach prywatnych. Zobaczenie ich razem to wyjątkowe przeżycie. Niesłychanie prawdziwe w ruchu i geście, jednocześnie martwe - zrobione ze szczątków. Mają energię egipskich mumii. Althamer cofa się w nich do początku twórczości w ogóle, nie tylko rzeźbiarskiej. To uduchowiona materia.

Althamer chce złapać ducha i bez pośrednictwa materii. Mówi o tym cykl ośmiu filmów zrealizowanych z Arturem Żmijewskim pt. "Tak zwane fale oraz inne fenomeny umysłu". Występuje w nich pod wpływem środków halucynogennych i opowiada, co się z nim dzieje. Jeśli mu wierzyć, obcuje z Bogiem. Zgłaszam tu wątpliwość, ale zdaję sobie sprawę, że akceptacja tych filmów musi być powiązana z indywidualnym ilorazem sceptycyzmu.

Bo paradoksalnie bardziej przekonywającym dowodem jego kontaktów pozaziemskich są dla mnie rzeźby, w których mówi tak mało, niż filmy, w których mówi tak dużo. Ale filmy są potwierdzeniem drogi, którą obrał, kiedy uciekł z egzaminu, zostawiając swój autoportret. Szukania wyrazu dla duchowości. Szczerze, bez ironicznego zgryzu.

Paweł Althamer zachęca, Galeria Zachęta, Warszawa, kuratorki: Paula van den Bosch (Bonnefantenmuseum Maastricht), Magda Kardasz (Zachęta). Do 28 marca.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.