ZASP. Pat w sporze między aktorami

Nie wiadomo, czy i kiedy Kazimierz Kaczor odzyska członkostwo w ZASP. Zarząd Główny z powodów formalnych nie zajął się sprawą wykluczenia byłego prezesa. Tymczasem obecny prezes Olgierd Łukaszewicz grozi swoim przeciwnikom procesem o zniesławienie

Sprawa wykluczenia Kaczora nie mogła być rozstrzygnięta, bo aktor nie złożył odwołania, ponieważ dotąd nie otrzymał pisemnego uzasadnienia decyzji o skreśleniu go z listy członków ZASP. Prezes Łukaszewicz oświadczył, że uzasadnienie będzie gotowe nie wcześniej niż na początku przyszłego miesiąca, gdyż jeden z prawników wyjechał za granicę. Ostateczne decyzje w sprawie Kaczora i drugiego wykluczonego - byłego skarbnika Cezarego Morawskiego mogą zapaść dopiero na kolejnym posiedzeniu Zarządu, zaplanowanym na 14 marca.

Burza na zarządzie

Na wczorajszym spotkaniu nikt nie kwestionował zasadności zawiadomienia o podejrzeniu przestępstwa, które w ubiegłym tygodniu władze ZASP złożyły w prokuraturze. Chodzi o nieprawidłowości, do jakich doszło w latach 1999-2002, kiedy prezesem był Kaczor. ZASP zainwestował wtedy 5,5 mln złotych pochodzących z repartycji (tantiem dla artystów) w kosztowne remonty Domu Artysty Weterana w Skolimowie i swojej warszawskiej siedziby. Według prawników wynajętych przez ZASP związek nie miał prawa dysponować tymi pieniędzmi, naruszono także przepisy wewnętrzne i antydatowano kilka dokumentów. To właśnie po ujawnieniu tych faktów prezydium ZASP skreśliło z listy członków Kaczora i Morawskiego.

Wykluczenie obu działaczy wywołało wczoraj burzliwą dyskusję. Część Zarządu namawiała Łukaszewicza i prezydium, aby się wycofali z tej decyzji. Kaczora bronili m.in. wiceprezes Kazimierz Kumor i Małgorzata Talarczyk z gdańskiego oddziału ZASP : - Zraził nas sposób, w jaki potraktowano prezesa Kaczora - powiedziała po spotkaniu Talarczyk.

Tuż przed decyzją o wykluczeniu Kaczor został delegatem na zjazd ZASP, który ma się odbyć w końcu marca. Obrońcy byłego prezesa uważają decyzję prezydium za próbę odebrania Kaczorowi możliwości obrony.

- To przypadkowa zbieżność - odpiera zarzuty Łukaszewicz i deklaruje, że zaprosi Kaczora na zjazd, aby mógł wytłumaczyć się z zarzutów.

Cywińska nie przeprosi

Sprawę Kaczora może przysłonić następny konflikt, tym razem między prezesem a jego przeciwnikami. Jak poinformowała wczoraj PAP, Łukaszewicz domaga się przeprosin od grupy wybitnych artystów (m.in. Mai Komorowskiej, Joanny Szczepkowskiej, Damiana Damięckiego, Zbigniewa Zapasiewicza, Izabelli Cywińskiej, Danuty Szaflarskiej), którzy rok temu wystosowali do członków ZASP list krytykujący działania nowego prezesa. Jeśli go nie przeproszą, zamierza podać ich do sądu o zniesławienie. - Ja działałem w ich obronie, a oni bili mnie po głowie - powiedział wczoraj Łukaszewicz, zastrzegając, że jeszcze nie zdecydował, których artystów pozwie. Bezpiecznie mogą się czuć tylko Erwin Axer i Gustaw Holoubek, którzy wycofali swoje podpisy.

W liście artyści stwierdzili m.in. że stowarzyszenie, kierowane przez Łukaszewicza "znalazło się w głębokim kryzysie i pogrąża się w narastającym chaosie i destrukcji. Podejmowane są nieudolne działania reformatorskie, narzucające obce naszym tradycjom i doświadczeniom wzory. Rozbudowuje się administrację, złożoną z mało kompetentnych, ale wiernych pretorianów. Próbuje się pozbyć odpowiedzialności za wszystko, co od dziesiątków lat pozostawało dumą i chlubą ZASP-u".

- W żadnym wypadku nie przeproszę. Każdy dzień prezesury Łukaszewicza potwierdza, że miałam rację, podpisując ten list - powiedziała Izabela Cywińska. - Ta sprawa jest dla mnie bardzo bolesna, nie tylko jako dla członka ZASP, ale także obywatela. Dzisiaj to środowisko, które zawsze chciało odgrywać ważną rolę w naszym społeczeństwie, jest ośmieszone z powodu działań jednego fanatyka - dodała reżyserka.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.