Wątpliwy zaszczyt wygranej przyniosła mu powieść "I am Charlotte Simmons", opowieść o życiu studenckim na ekskluzywnym amerykańskim uniwersytecie.
"Język się ślizgał, ślizgał, ślizgał, ślizgał" - to jedno ze zdań, które zapewniło Wolfe'owi nagrodę. W wywiadach autor przekonywał, że specjalnie starał się, by opisy scen seksualnych były suche i kliniczne. Sędziowie ocenili, że jego proza jest "upiorna i nudna".
Zdobywca nagrody przyznawanej przez londyński magazyn "Literary Review" dostaje statuetkę przypominająca Oscara oraz butelkę szampana - o ile tylko pojawi się na uroczystości. Wolfe nie przyjął na nią zaproszenia - jako pierwszy laureat w 12-letniej historii tej nagrody...