Moda na czytanie

W czwartek rozpoczynają się w Warszawie Krajowe Targi Książki. Analiza naszego rynku księgarskiego pokazuje kupujemy coraz więcej książek, chętniej czytamy literaturę piękną, na listach bestsellerów królują polscy autorzy. Czy nadchodzą tłuste lata dla pisarzy i wydawców?

Po chudym roku 2002, kiedy krajowy rynek się skurczył, i roku 2003 - w którym przychody ze sprzedaży książek wzrosły zaledwie o 0,5 proc., dla branży wydawniczej nadeszły dobre czasy. W księgarniach zapanowało ożywienie. - Wzrost ich przychodów sięgnie w tym roku 5 proc. - przewiduje Łukasz Gołębiewski, prezes Biblioteki Analiz, firmy zajmującej się badaniem rynku wydawniczego w Polsce. - Gorzej radziły sobie kluby wysyłkowe. Słabo, ze względu na niż demograficzny, wypadła sprzedaż podręczników szkolnych, które stanowią połowę książek sprzedawnych w Polsce. W rezultacie całkowity wzrost przychodów wyniesie 2-3 proc.

Wysyp bestsellerów, czyli pora na agentów

Co kryje się za ożywieniem? Wysyp dobrych tytułów, który przyniósł 2004 rok. Mocnym początkiem okazał się "Harry Potter i zakon Feniksa" Jane K. Rowling z imponującym pierwszym nakładem 700 tys. egzemplarzy. Potem były sprzedawane w setkach tysięcy m.in. "Tryptyk Rzymski" Jana Pawła II, "Pasja" Anny Emmerich i "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna.

Jesień ulokowała na listach bestsellerów liczne tytuły polskich autorów: "Podróże z Herodotem" Ryszarda Kapuścińskiego (Znak, sprzedało się już 72 tys. egz.), "Z Głowy" Janusza Głowackiego (Świat Książki, 64 tys.) i "Bożych wojowników" Andrzeja Sapkowskiego (SuperNowa, 60 tys.). Powieści "Gnój" Wojciecha Kuczoka (W.A.B., książka z 2003 r.) w pierwszych miesiącach kupiono 11,5 tys. egzemplarzy, a po ogłoszeniu werdyktu Nike - łącznie niemal 50 tys.

Z pewnością przyczyniły się do tego coraz lepiej przygotowane promocje wydawnicze. - Posunięcia wydawców są przemyślane, a okładki i reklamy coraz ładniejsze - ocenia Czesław Apiecionek, szef księgarń Odeon i wiceprezes Stowarzyszenia Księgarzy Polskich.

Nowym trendem na polskim rynku jest zawieranie długoterminowych umów między autorami i wydawcami. - Dzięki nim nakłady na promocję jednej książki i nazwiska przynoszą nam długofalowe korzyści. Autor zaś zyskuje gwarancję, że wydamy wszystko, co napisze - tłumaczy Paweł Szwed ze Świata Książki. Kilka lat temu jego wydawnictwo (oddział koncernu Bertelsmanna) podpisało pierwszą tak głośną umowę w Polsce z Jerzym Pilchem. Właśnie wydali jego dramat "Narty Ojca Świętego", chociaż dramatopisarstwo nie osiąga u nas dużych nakładów. W marcu ukaże się nowa książka Janusza Głowackiego, ale Świat Książki nie zdradzi, czy umowa z autorem "Antygony w Nowym Jorku" opiewa na lata. - W najbliższym czasie podpiszemy więcej długoterminowych umów - zdradza "Gazecie" Szwed.

To zjawisko może doprowadzić do rozkwitu zawodu agenta literackiego i upodabnia polski rynek do zachodnich, gdzie ta profesja stanowi normalny element gry na rynku wydawniczym. Agentem Ryszarda Kapuścińskiego na Polskę i Europę Środkowo-Wschodnią został Czesław Apiecionek. W efekcie nowa książka Kapuścińskiego ukazała się nie w Czytelniku, jak poprzednie, ale w Znaku. Apiecionek to jeden z pierwszych zawodowych agentów w Polsce.

Do Zachodu zbliża nas także postępująca na rynku koncentracja. Umacniają się duże wydawnictwa, a rynek księgarski wyłonił dwie ogromne sieci - Empik i Grupę Matras, do których niebawem mogą dołączyć następne. Zmienia się także struktura sprzedaży, wydawcy szukają coraz to nowych kanałów dystrybucji. Według szacunków Biblioteki Analiz w księgarniach kupowaliśmy w 1999 roku aż 90 proc. książek, w 2003 roku - już tylko 41 proc.

Samospełniająca się przepowiednia

Nowym kanałem stały się książki dołączane do gazet, co od kilku lat z powodzeniem stosuje m.in. prasa włoska. W Polsce Kolekcją Literatury zapoczątkowała tę akcję "Gazeta", a w jej ślady idą teraz m.in. "Fakt" i "Super Ekspress", a także prasa lokalna. Jeżeli uwzględnić takie akcje, globalne ożwywienie na rynku może być większe - uważa Gołębiewski. - U podstaw potęgi amerykańskiego rynku wydawniczego stała akcja masowego rozdawania książek żołnierzom w czasie II wojny światowej - opowiada Wiktor Ostrowski z rady nadzorczej Matrasa. - Im częściej ludzie "potykają się" o książki, tym chętniej do nich zaglądają. Na Zachodzie spotykają je na ulicy, w kioskach itd. W Polsce jest pod tym względem jeszcze dużo do zrobienia, a akcja "Gazety" to oznaka nadchodzącej zmiany.

Chociaż od kilku lat nakłady na promocję systematycznie rosną, zdaniem Gołębiewskiego polscy wydawcy byli w tym roku wyjątkowo agresywni, bo chcieli uprzedzić spodziewaną konkurencję ze strony starej piętnastki UE. Polska, największy rynek wśród nowych członków UE, to łakomy kąsek dla zachodniego kapitału wydawniczego, który u siebie ma ręce związane stagnacją rynku bądź przepisami antymonopolowymi. Chociaż pojawiły się nowe wydawnictwa z Zachodu, trudno mówić o inwazji. To też podsyciło ożywienie.

- Po trudnym okresie bardzo chcemy wierzyć w poprawę. Znikła niepewność związana z wejściem do UE, więc wydawcy chętnie inwestują w promocje, zakup praw autorskich itd. - mówi Wiktor Ostrowski. - To może wywołać efekt samospełniającej się przepowiedni.

Kolejną obawą, którą budziło nasze wejście do UE, był wzrost podatku VAT od druku (od 1 maja obowiązuje stawka 22-proc.). Okazało się jednak, że choć podwyżka uderzyła w drukarzy, to ceny książek nie wzrosły. - Na zwrot podatku czeka się 30 dni, a wydawcy zgodnie z panującymi na rynku zwyczajami płacą drukarzom najwcześniej po trzech miesiącach. Zatem drukarnie w większym stopniu kredytują teraz proces wydawniczy - uważa Gołębiewski.

- Rynek naturalnie przeżywa cykle zapaści i prosperity - mówi Apiecionek. - Po wielkim ożywieniu na początku lat 90. w 1997 i 1998 roku zarysowały się oznaki kryzysu. Minęło siedem lat chudych i wierzę, że teraz znowu czekają nas lata tłuste.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.