Od piątku na ekranach "Popatrz na mnie"

Ta subtelna komedia znakomitej francuskiej reżyserki, scenarzystki i aktorki Agnes Jaoui znanej u nas z filmu "Gusta i guściki"

"Popatrz na mnie" w zewnętrznej warstwie jest obrazem targowiska próżności. To film o męce artystów poddanych presji sukcesu. Tłumowi, który do sukcesu dąży, towarzyszy drugi - tych, którzy na ten sukces pracują. W tym biegu zatraca się gdzieś cel sztuki. W znakomicie skomponowanym filmie Jaoui ten cel prawdziwy odsłania się w momencie kulminacyjnym, gdy uczestnicy gry zostaną obnażeni.

W tym światku każdą rozmowę przerywa sygnał komórki. Wszyscy żyją w stanie niepokoju. Pozostają we władzy innych ludzi, cudzego uznania, cudzych spojrzeń. "Popatrz na mnie!" - mogłaby powiedzieć Lolita (Marilou Berri) do ojca, sławnego pisarza (Jean-Pierre Bacri). Nieśmiała, grubawa dziewczyna na próżno zabiega o ojcowską aprobatę i zainteresowanie. Sama jest artystką, uczy się śpiewu, ale bez potwierdzenia swego talentu przez ojca czuje się zerem. Nie wie, że on - mizantrop, egoista, tak niezależny w swoich opiniach - także czeka na czyjś telefon, też jest więźniem cudzej opinii.

Pisarz na dworze wydawcy

Dla początkującego pisarza Pierre'a (Laurent Grevill) debiut będzie próbą charakteru. Spełniło się jego życzenie - został dostrzeżony przez krytyka. Trafił do świty wpływowego pisarza-wydawcy, ojca Lolity. Weźmie na serio telewizyjne komplementy, a przy stole swego mecenasa będzie chwalił potrawę, której nie lubi.

Więc uznanie wartości - zarówno w ocenie sztuki, jak w ocenie potraw - jest czymś względnym, kwestią umowy, urobienia opinii? Jak daleko odbiega wizja kultury jako wielkiego bazaru od wzniosłej wizji Andre Malraux, charyzmatycznego francuskiego ministra kultury. Jak daleko telewizyjny program o książkach, przypominający reklamę proszku do prania, odbiega od legendarnego "Bulionu kulturalnego" Bernarda Pivota - zresztą już nie istniejącego.

Świat dziczeje

"Popatrz na mnie" jest filmem przekornym również wobec tradycji popularnego kina francuskiego. Tradycyjny wdzięk, wiążący się z tzw. francuską jakością, wynikał ze sposobu, w jaki ludzie do siebie mówili. Francuski film obyczajowy mógł służyć do ćwiczeń z konwersacji, być lekcją savoir-vivre'u. Miał w sobie elegancję, która sprawiała, że nawet obelgi miały wyszukaną formę. Sztuka konwersacji jest demokratyczna, toteż w filmie francuskim dama bez trudu dogadywała się z prostytutką, biznesmen z włóczęgą - wszyscy oni używali literackiej frazy.

W komedii Agnes Jaoui ten tradycyjny styl ulega załamaniu.

Język, który ma być obszarem porozumienia, zmienia się dziś w szlaban do oznaczania własnej pozycji. I tylko ta pozycja się liczy. Nawet paryska taksówka staje się miejscem walki o przewagę. W pierwszej scenie "Popatrz na mnie" kierowca, wyczuwając słabość klientki, na zwróconą uwagę warczy: "Jak się nie podoba, niech wysiada!". Trzeba mu dać odczuć swoją siłę, żeby zgrzeczniał.

Gdzie my właściwie jesteśmy, na Champs Elysees czy w Warszawie? Wszystko jedno. Świat dziczeje, chamieje, niepokojąco się ujednolica.

Bohaterowie "Popatrz na mnie" odprawiają tradycyjne rytuały towarzyskie, delektują się muzyką, winem i królikiem w ziołowym sosie, ale nie mają już na to wszystko chęci. Żyją w pędzie, nieobecni myślami i przejęci obroną swojej pozycji.

O, święta sztuko

Więc tylko tyle? Satyra na współczesne targowisko próżności? Nie - ten film kryje inną perspektywę, którą wyznacza muzyka: Monteverdi, Mozart, Schubert. Dzięki muzyce bohaterowie "Popatrz na mnie" zatrzymują się w biegu i zaczynają widzieć jaśniej siebie i innych. Lolita stale ma na uszach słuchawki, a w odtwarzaczu pieśni Schuberta. W kulminacyjnej scenie koncertu w wiejskim kościele Lolita, umierając z tremy, wykonuje solową partię z madrygału Monteverdiego - słynny lament nimfy. Śpiewa z myślą o ojcu, który nie zwraca na nią uwagi. Ale właśnie ten wieczór przyniesie jej wyzwolenie spod autorytetu narcystycznego ojca, dla którego była tylko lustrem własnych przeżyć. Również dla chłopca Lolity, zakompleksionego Araba, wrażliwego na punkcie swego pochodzenia, udającego rdzennego Francuza, ta noc będzie decydująca. W filmie Jaoui, w świecie rozmijających się ludzi, muzyka - jak u Bergmana - staje się jedyną domeną wolności, bezinteresowności, poświęcenia. Wypełniający kościelne wnętrze śpiew jest wartością bezwzględną, która pomaga uczestnikom tego koncertu odzyskać siebie. Podczas tego amatorskiego koncertu widać, jak sztuka żyje, i jak wielu ludzi bezinteresownie jej służy, poza medialnym zgiełkiem.

Kiedy Agnes Jaoui, która gra nauczycielkę śpiewu Lolity, nocą opuszcza dom antypatycznego pisarza-egoisty, nastawia mu na cały regulator kasetę z pieśnią Schuberta "Do Muzyki". Można żałować, że tekst tej romantycznej pieśni, jednej z najpiękniejszych, nie jest tłumaczony. Stanowi on puentę filmu, wiąże jego wątki w całość, odsłania jakąś nie utraconą możliwość, tak samo aktualną za czasów udręczonego życiem Schuberta, jak i dziś.

W dosłownym przekładzie wiersz Franza von Schobera "Du holde Kunst" brzmi mniej więcej tak: "O święta sztuko, jak często w złych godzinach wyrywasz mnie z odmętów życia, rozgrzewasz serce, dajesz rozkosz, przenosisz w lepszy świat, sprowadzasz z nieba błysk lepszych czasów. Dzięki ci za to".

"Popatrz na mnie", reż. Agnes Jaoui. Francja 2004

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.