W ciągu trzech dni wielbiciele rysunkowych historii wzięli udział w spotkaniach, warsztatach, sympozjach, pokazach filmów i konkursach. Najbardziej obleganą gwiazdą był Stan Sakai, amerykański autor japońskiego pochodzenia, który zdobył popularność za sprawą Usagi Yojimbo. - Szkicowałem różne zwierzęta, ale królik idealnie mi przypasował. Po prostu z jego uszu najlepiej wiązało się kitkę samuraja - wspominał narodziny postaci Sakai. Rysownik rozdawał autografy przez trzy godziny. W każdej książeczce cierpliwie rysował królika w różnych pozach. Po tym maratonie Sakai nauczył się kilku polskich wyrazów i większości imion. Wcześniej potrafił powiedzieć tylko "tak" lub "nie".
Na kilka godzin imprezę odwiedził też Henryk Chmielewski, ojciec Tytusa, który również został oblężony przez łowców autografów. Przyjechali i inni nestorzy polskiego komiksu (Szarlota Pawel, Tadeusz Baranowski, Bohdan Butenko, Bogusław Polch). Wszyscy narzekali na wydawców. - To mój ostatni konwent. Po co mam przyjeżdżać, skoro nie mogę zaprezentować fanom nic nowego - mówił rozżalony Tadeusz Baranowski, autor legendarnego Orient Mena. - Dzisiaj wydawcy chcą, żebyśmy wisieli u nich na klamce i najlepiej rysowali za darmo. Od trzech lat dobijam się o wydrukowanie nowego albumu.
Na rynek komiksowy narzekali też młodzi rysownicy. - Jeszcze trzy lata temu można było się z tego utrzymać. Teraz jest coraz trudniej. Spadają nakłady - twierdzi Tomasz Leśniak, rysujący popularnego Jeża Jerzego. Przezabawny stwór niestroniący od używek obchodził na łódzkim festiwalu dziesiąte urodziny. Najnowszy album z jego przygodami rozszedł się w kilka godzin. Jeż trafił też na kubki i koszulki.
W tym roku w konkursie towarzyszącym festiwalowi wzięło udział 70 autorów. Wygrał debiutant Paweł Zych, architekt pracujący w Poznaniu. Od tego roku oprócz Grand Prix i nagrody pieniężnej zwycięzca jedzie na Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Angouleme. To najbardziej prestiżowa impreza dla młodych twórców.
