Chiński romans w TVP, czyli żubrówka jak "Solidarność"

Nagrodzony na wielu festiwalach film ?Suzhou He" będzie można zobaczyć w TVP1 w nocy z niedzieli na poniedziałek (45 min po północy). Szkoda, że tak późno. Reżyser filmu Lou Ye jest uznawany w Chinach za jednego z najwybitniejszych filmowców młodego pokolenia i jednego z prekursorów kina niezależnego.

"Suzhou He" (dosł. "rzeka Suzhou") to romans, który rozgrywa się w Szanghaju w latach 90. W filmie pojawia się syrena, a do roli najważniejszego rekwizytu urasta wódka żubrówka.

Konrad Godlewski: Skąd się wzięła żubrówka w Pańskim filmie? To przypadek, kryptoreklama Polmosu Białystok czy świadomy wybór?

Lou Ye: Wybór. W latach 90. przeniknęło do Chin wiele idei i dóbr, które irytowały władze. Te idee to wschodnioeuropejska jesień ludów czy związek zawodowy "Solidarność". Wśród dóbr materialnych wielką popularnością cieszyły się szmuglowane z zagranicy papierosy Marlboro i właśnie żubrówka. Jej obecność w "Suzhou He" podkreśla charakter dekady.

Część chińskiej krytyki pisała, że ten film jest echem "Podwójnego życia Weroniki" Krzysztofa Kieślowskiego. Lubi Pan polskie kino?

Nie uważam "Suzhou He" za film wtórny. Lubię polskie kino. Studiując pod koniec lat 80. w Pekińskiej Szkole Filmowej, interesowałem się dokonaniami absolwentów łódzkiej filmówki. Cenię Kieślowskiego, ale także "Nóż w wodzie" Romana Polańskiego oraz "Kanał" i "Człowieka z marmuru" Andrzeja Wajdy. Nowszego kina nie znam.

W Chinach jest Pan uznawany za "podziemnego" reżysera. Czy świt niezależnego chińskiego kina już nastał?

To bardzo skomplikowane. W przeszłości produkcja filmowa podlegała licznym ograniczeniom ze strony władz. Tak jak w innych socjalistycznych krajach uznawano ją za sprawę państwa.

Od lat 90. młodzi reżyserzy zabiegają o swobodę wypowiedzi. Żeby robić filmy poza systemem, zakładają niezależne wytwórnie, takie jak IMAR Petera Loehra czy Dream Factory, którą współtworzę. "Podziemni" filmowcy nie dbają o aprobatę cenzury, za co spotyka ich zakaz wyświetlania filmów albo w ogóle zakaz ich kręcenia.

Od tego roku władze zaczęły wprowadzać zmiany. Kilku reżyserom cofnięto zakaz filmowania, przychylniej patrzy się na niezależne wytwórnie. Niemniej cenzura nadal istnieje, a wiele odrzuconych filmów do dziś nie może trafić na ekrany chińskich kin. Podobnie jest z "Suzhou He".

Na szczęście Chiny szybko się zmieniają. Okolice rzeki Suzhou w Szanghaju wyglądają już zupełnie inaczej niż w moim filmie. Woda nabrała trochę przejrzystości.

"Suzhou", poniedziałek, g. 00.45 TVP1, reż. Lou Ye, Chiny-Niemcy 2000; czytaj też w "Gazecie Telewizyjnej"

Copyright © Agora SA