Libeskind w Polsce

Do Warszawy przyjechał jeden z najsłynniejszych architektów świata - autor pomnika ofiar WTC w Nowym Jorku

Daniel Libeskind jest gwiazdą światowej architektury. Zasłynął już swoją pierwszą realizacją - Muzeum Żydowskim w Berlinie (2001 r.), a potem wygranym konkursem na zagospodarowanie pustki po zniszczonych wieżach World Trade Center w Nowym Jorku (realizowany od 2003 r.).

Urodził się w Łodzi w 1946 r., wyemigrował z rodzicami z Polski w latach 50. Wczoraj w Zachęcie wygłosił wykład po angielsku o swoich najważniejszych projektach (można je oglądać na wystawie). Powitany oklaskami przez tłum, głównie młodych ludzi, zaczął po polsku: "Od prawie pół wieku tu nie byłem. Nie wiedziałem, jak tu będzie, jakie poczuję emocje. Teraz wiem, że to jest też mój naród. Ten kraj i kultura jest bliska mojemu sercu".

Po takiej deklaracji publiczność była jego. Wykład zaczął od wyświetlenia stron swojego paszportu, w którym zachował się niezwykły wpis urzędnika z informacją, że Libeskind przyjeżdża do Berlina w związku z budową Muzeum Żydowskiego. "Za każdym razem na granicy czytali to bardzo uważnie. Raz nawet usłyszałem, że przecież muzeum jest już gotowe. Realizacja tego projektu trwała aż 12 lat nie dlatego, że jestem leniwy. Zmieniali się szefowie, nazwy, dlatego wszystko długo trwało - mówił Libeskind.

W wykładzie architekt szczegółowo objaśnił ten projekt. Za punkt wyjścia posłużyła gwiazda Dawida. Po jej przekształceniu i "poszarpaniu" powstał gmach muzeum obłożony blachą przypominający zygzak lub błyskawicę. Potem Libeskind opowiadał o idei nowych budynków w miejscu Ground Zero.

W zorganizowaniu wystawy i ściągnięciu Libeskinda do Polski pomogła ambasada USA. To część wielu zdarzeń artystycznych, które odbywają się w stolicy pod wspólnym tytułem "New New Yorkers".

Architekt przyjechał do Warszawy w środę, w czwartek był w Łodzi, gdzie poszedł na cmentarz, by odwiedzić groby swych bliskich, oglądał miejsce urodzenia i kamienicę, w której mieszkał. Dziś wraca do USA.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.