Soundedit wystartował. "Producent muzyczny jak lekarz i lustro"

W piątek (26 paździenika) w Łodzi rozpoczęła się czwarta edycja Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit. Pierwszymi gośćmi byli mistrzowie konsolety związani ze słynnym studiem Abbey Road i zespołem Pink Floyd. W sobotę gala wręczenia nagród Człowieka ze Złotym Uchem, a w niedzielę wizyta "czwartego Depesza" Alana Wildera

Po ubiegłorocznej przeprowadzce do Teatru Muzycznego festiwal powrócił do klubu Wytwórnia. Już w piątkowy poranek warsztatowa sala klubu przy ul. Łąkowej wypełniła się w całości. Przyjemny widok - podczas ostatniej edycji w Wytwórni dwa lata temu te same pomieszczenia czasami świeciły pustkami. Na widowni pojawili się także muzycy i producenci z Łodzi, co w poprzednich latach nie było regułą.

Haynd Bendall , pierwsza z wielkich osobistości tegorocznego festiwalu, która zaprezentowała się przed publicznością, zaczynał jako stroiciel fortepianu w jednym z londyńskich studiów. W 1973 r. zaczął pojawiać się w słynnym studiu Abbey Road i, ku swemu zaskoczeniu, po roku został zatrudniony. W latach 70. pracował przy nagraniach Alana Parsonsa, Cliffa Richarda i pionierów nowej fali - Magazine czy XTC. W kolejnych dekadach odpowiadał za brzmienie nagrań Kate Bush, Marka Almonda, A-ha, Pata Metheny'ego, Rogera Watersa czy Massive Attack, a w ostatnich latach - Katie Melua, Chrisa Bottiego czy Il Divo. Miksował także nagrania głosu... Benedykta XVI na wydany przez Watykan album.

Organizatorzy zapowiadali Bendalla jako najskromniejszego gościa festiwalu. I chyba mieli rację. - Uwielbiam pracę w studiu, ale, w odróżnieniu od niektórych kolegów, nie uważam, że studio, sprzęt i ludzie za konsoletami to najważniejsze elementy procesu powstawania muzyki - powiedział Bendall. - Czy wiecie, kto produkował Tinę Turner, Stinga albo Freddiego Mercury'ego? Nie? No właśnie. Akurat ja, ale równie dobrze mógłby być to każdy z was. To nadal byłyby nagrania fantastycznych artystów jak Tiny, Stinga czy Freddiego, a nie wasze.

Zdobywca Oscara i Grammy za najlepiej brzmiące nagranie (ścieżka dźwiękowa do "Ostatni cesarz") rozwinął myśl, wspominając pracę z Kate Bush przy nagrywaniu płyty "The Dreaming". - Umówiliśmy na sześć tygodni, skończyliśmy po kilkunastu miesiącach! - tu Bendall ciężko westchnął. - Kate chciała, żebym jeszcze miksował nagrane ścieżki. Ponowne wchodzenie do studia z Kate było ostatnią rzeczą, na którą miałem ochotę, więc poprosiła kogoś innego. Kręciła nosem, nie podobały jej się. Poprosiła kolejnego inżyniera, potem następnego, wreszcie wróciła do mnie i oznajmiła: "No dobrze, odpocząłeś trochę, więc teraz możesz miksować". Poddałem się. Kate miała więc cztery wersje tego samego albumu. Co zrobiła? Wybrała z każdej wersji po kilka piosenek, których brzmienie jej się podobało. Kiedy dziś słucham tego albumu, nie mam pojęcia, które utwory zmiksowałem ja, a które ktoś inny. Słyszę jedynie muzykę Kate Bush.

 

Bednall, który od dwóch dekad nagrywa i produkuje na własny rachunek, trzyma się z muzykami na dystans. - To jak z lekarzem. Nie możesz kochać każdego pacjenta. Jeśli do tego dopuścisz, złamiesz sobie serce - tłumaczył. - Producent powinien być dla artysty niczym lustro: "hej, spójrz, tak wygląda twoja muzyka".

Dużym zainteresowaniem cieszyło się także spotkanie z Andym Jacksonem , inżynierem dźwięku znanym ze współpracy z Pink Floyd od czasu spektakli "The Wall" z 1980 r. i w dużej mierze odpowiedzialny za brzmienie zespołu na płytach i koncertach od drugiej połowy lat 80. do zakończenia działalności w 2005 r. - Nie oczekujcie ode mnie wielkiej technologicznej prezentacji, bo tu nie ma wiele do opowiadania. Używaliśmy klasycznych metod nagrywania, pracowaliśmy w spokoju. W tym zespole najważniejsze były osobowości muzyków - opowiadał Jackson. - Nie ma znaczenia, na jakim mikrofonie nagrywaliśmy głos Davida Gilmoura, bo on zawsze brzmiał wspaniale.

Zdaniem Andy'ego Jacksona Nick Mason nie był wybitnym perkusistą. - Ale idealnie pasował właśnie do Pink Floyd, bo grał bardzo leniwie. Robił najprostsze ruchy dłońmi, a cały sekret tkwił w jego grze nogami.

 

W piątek wieczorem Jackson wystąpi na scenie Wytwórni jako gitarzysta w zespole The Eden House założonym przez muzyków Fields of the Nephilim (z tym słynnym reprezentantem rocka gotyckiego Jackson także współpracował jako inżynier dźwięku). Fanów rocka gotyckiego przyciągnie także David J , muzyk Bauhausu, pioniera gatunku. W Łodzi rozpoczął trasę koncertową promującą solowy album "Not Long For This World". Dzień zamknie set didżejski Martina "Youtha" Glovera , basisty postpunkowej legendy Killing Joke, współpracownika Paula McCartneya z grupy Fireman i producenta niezliczonej ilości płyt - od U2 przez Marylina Mansona po Duran Duran. Bilety kosztują 45-50 zł.

 

W sobotę Youth opowie o swej imponującej karierze w Wytwórni. W spotkaniach wezmą też udział m.in. Steve Osborne (pokaże, jak powstawała płyta "Get Ready" New Order"), Władysław Komendarek , wyjątkowa postać na polskiej scenie muzyki syntezatorowej czy muzycy Brygady Kryzys .

Później, bo o godz. 19.15 Robert Brylewski i Tomasz Lipiński zagrają w całości jeden z najważniejszych albumów w historii polskiego rocka - tzw. "Czarną" płytę Brygady Kryzys, a półtorej godziny później, podczas gali, wręczą statuetkę Człowieka ze Złotym Uchem jej producentowi Józefowi Nowakowskiemu. Pozostałe odbiorą: Eugeniusz Rudnik, Steve Osborne, Youth i Tim Simenon .

Maciej Werk, dyrektor festiwalu, najbardziej cieszy się z obecności tego ostatniego, prawdziwej instytucji brytyjskiej sceny muzycznej. - Jako pierwszy w 2007 r. usłyszał o pomyśle na ten festiwal - zdradza. - Miał przyjechać na Soundedit już dwukrotnie. Dwa lata temu wypadła mu trasa jego sztandarowego projektu Bomb The Bass w Azji, a rok temu na przeszkodzie stanęły problemy rodzinne.

Simenon odbierze nagrodę m.in. za produkcję albumu "Shag Tobacco" Gavina Friday , jednego z najsłynniejszych irlandzkich rockmanów, przyjaciela i współpracownika Bono. Friday wystąpi w Wytwórni po gali. Potem za didżejką pojawią się: Simenon, kolejny brytyjski gość festiwalu - Trevor Jackson oraz DJ Serafin, szef fanklubu Depeche Mode w Łodzi. Bilety na sobotni wieczór kosztują także 45-50 zł.

Wstęp na sobotnie spotkania i warsztaty: 10 zł.

Kto przegapił niedawną wizytę Eugeniusza Rudnika w ms2, powinien nadrobić zaległości w niedzielę. Charyzmatyczny i niezwykle dowcipny inżynier dźwięku, kompozytor, legenda Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia, opowie o swej niezwykłej drodze twórczej o godz. 12 w galerii Soundedit (ul. Piotrkowska 118).

A o godz. 15 w kinie Bałtyk (ul. Narutowicza 20) pojawi się Alan Wilder , kluczowy muzyk Depeche Mode w latach 1982-1995, który gościł już w Łodzi dwa lata temu z autorskim przedsięwzięciem Recoil. W Bałtyku premierę będzie miał film dokumentujący koncert Recoil z Budapesztu. Po koncercie spotkanie z Wilderem i jego współpracownikiem Paulem Kendallem. Bilety: 15 zł.

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.