Jarosław Wałęsa o filmie Wajdy: "Od początku byłem temu przeciwny"

Film Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie trafi do kin dopiero jesienią, ale były prezydent zobaczył już go na prywatnym pokazie. - Ja takim bufonem nie byłem - tak były prezydent ocenił główną rolę. Innego zdania jest jego syn Jarosław: - Moim zdaniem ta postać została bezbłędnie zagrana

Lech Wałęsa obejrzał film o swoim życiu wyreżyserowany przez Andrzeja Wajdę podczas specjalnego pokazu. Towarzyszył mu syn Jarosław Wałęsa. W projekcji nie wzięła udziału żona Lecha Wałęsy Danuta. Były prezydent opowiedział o wrażeniach na antenie Radia Gdańsk: - Zleciało szybko, nie nudziłem się. Nic o moim życiu bym nie poprawił - przyznał były prezydent. Skrytykował jednak Roberta Więckiewicza, który zagrał główną rolę: - Bufonada. Ja takim bufonem nie byłem, takim zarozumialcem. Zastanawiam się, na ile ten film będzie czytelny w kraju i za granicami - stwierdził.

O ocenę filmu poprosiliśmy syna Lecha Wałęsy Jarosława.

Dorota Karaś: Dobrze, że powstał film o Lechu Wałęsie?

Jarosław Wałęsa: Od początku byłem temu przeciwny.

Dlaczego?

- Uważałem, że moment nie jest odpowiedni. Jest za wcześnie, bohaterowie tamtych wydarzeń są jeszcze z nami, to wywołuje dodatkowe emocje. Lepiej byłoby odłożyć temat na trzydzieści lat na półkę. Powinien go zrobić ktoś z następnego pokolenia, kto nie był świadkiem lub uczestnikiem tej historii. Ale film już powstał i nie ma o czym dyskutować.

Podobał się panu?

- Nie będę dobrym recenzentem, bo to film o mojej rodzinie, sam brałem udział w tamtych wydarzeniach. Moja ocena jest bardzo subiektywna. Wydaje mi się, że jest nierówny - są w nim bardzo dobre, poruszające sceny z udziałem moich rodziców i wydarzenia, o których opowiedziałbym w zupełnie inny sposób. Ten film na pewno będzie wzbudzał emocje, bo jeszcze przed premierą wiele osób ma na jego temat wyrobione zdanie.

Jakaś scena szczególnie pana poruszyła?

- Moment, gdy przychodzą internować mojego ojca. Scena pożegnania między moimi rodzicami została pięknie pokazana, choć w rzeczywistości wyglądała inaczej. Wzruszyłem się kilka razy, widząc interakcje moich ekranowych rodziców. Nie chcę jednak zdradzać szczegółów.

Jak ocenia pan grę aktorów, którzy wcielili się w rodziców?

- Mój ekranowy ojciec momentami jest bezbłędny. Słysząc niektóre kwestie Więckiewicza, wybuchałem śmiechem. Agnieszka Grochowska również zagrała świetnie, choć ojciec był trochę oburzony, gdy na ekranie zobaczył bałagan panujący podczas przygotowywania śniadania. "U nas zawsze był porządek" - skomentował. Jasne, był porządek, bo wszystko było na głowie mamy. Inna wzruszająca scena to ta opisana w książce mojej mamy: jesienią 1980 roku, gdy przez nasze mieszkania przewalają się tłumy ludzi, ona wyrzuca wszystkich z domu, łącznie z ojcem. On wraca skruszony i wiesza na drzwiach kartkę: "Tyfus. Nie ma wstępu dla obcych". Ta kartka powraca zresztą w innym momencie filmu, w bardzo symboliczny sposób.

Rozpoznał pan siebie na ekranie?

- Było trudno, nie mam w filmie żadnej kwestii. Mój najstarszy brat Bogdan wypowiada kilka zdań. Wypatrywałem siebie, najmłodszego chłopaka, ale moje rodzeństwo zagrało w filmie w sumie kilkanaścioro dzieci, więc nie było łatwo się rozpoznać.

Lech Wałęsa stwierdził po projekcji, że nie był takim bufonem, jakim zagrał go Robert Więckiewicz. Zgadza się pan z tym?

- To bardzo szczera i trafna ocena. Film Wajdy opowiada o człowieku, nie o pomniku. Na ekranie widzimy wielką postać, która ma swoje słabości. Ojciec oburza się, że nie jest taki jak w filmie, ale przecież wszyscy wiemy, że ten wspaniały człowiek ma trudny charakter. Moim zdaniem jego postać została wybitnie zagrana. Być może taka niejednoznaczna ocena spowoduje, że te osoby, które zapowiadają bojkot filmu, jednak go zobaczą.

A jak zachowywał się w czasie projekcji Lech Wałęsa?

- Oglądał film w wielkim skupieniu. Wydaje mi się, że kilka razy sięgnął po chusteczkę.

Interesuje się pan kinem. Jest pan w stanie stanąć obok rodzinnej historii i ocenić "Wałęsę" jako zwykły film?

- Obejrzeliśmy film w całości, ale jeszcze nieukończony. Muzyka, efekty specjalne, podpisy były jeszcze niedopracowane. Jest ciekawie zmontowany: materiały archiwalne przeplatają się ze scenami z wcześniejszych filmów Andrzeja Wajdy i ujęciami, które powstały teraz. Połączenie takiej narracji z ostrą muzyką punkową z tamtych czasów daje dobry efekt. Film jest dynamiczny, myślę, że powinien spodobać się młodym ludziom.

Film "Wałęsa. Człowiek z nadziei" w reżyserii Andrzeja Wajdy, ze scenariuszem Janusza Głowackiego i zdjęciami Pawła Edelmana, będzie miał światową premierę na festiwalu w Wenecji pod koniec sierpnia. Zostanie tam zaprezentowany poza konkursem. Potem zobaczą go widzowie festiwali w Toronto, Petersburgu i Gdyni. Do kin w Polsce "Wałęsa" trafi 4 października. Główne role zagrali Robert Więckiewicz i Agnieszka Grochowska, na ekranie zobaczymy również m.in. Macieja Stuhra i Zbigniewa Zamachowskiego.