Choć domem naszej bakteryjnej mikroflory są jelita, to strefa jej wpływów rozciąga się daleko poza jamę brzuszną. Może sięgać nawet do mózgu.

To, że emocje czujemy także w jelitach, wie chyba każdy, kto doświadczał euforycznych motyli w żołądku, cierpiał na reisefieber czy mierzył się z ciężarem stresującego kamienia w brzuchu. Ale o tym, że zależność może być odwrotna, naukowcy zaczęli przebąkiwać stosunkowo niedawno. Dziś coraz śmielej mówią, że kondycja naszych jelit przekłada się na stan umysłu, ba - nawet na to, jak mózg kształtuje się w pierwszych miesiącach naszego życia.

Coraz więcej jest także dowodów na to, że to, co się dzieje w naszych kiszkach, oddziałuje na nasze zdrowie psychiczne, rozwój mózgu w dzieciństwie i może mieć wpływ na choroby takie jak depresja czy stany lękowe.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Komentarze
w każdej chorobie łykam "bakterie" ,ale w sklepie spożywczym zwanym apteką to sztuka.Czasem trzeba szukać od ręki do ręki.
już oceniałe(a)ś
0
5