Jedziesz na narty do Austrii albo Włoch? Przez droższe euro w tym sezonie więcej zapłacisz za karnety i noclegi. Ale mniej za podróż, bo tanieje paliwo.

Austria i północne Włochy to od lat najczęściej wybierane przez polskich narciarzy i snowboardzistów kraje. Przyciągają nas długie i dobrze przygotowane trasy oraz śnieg. Jest też taniej niż np. w Szwajcarii czy Francji. Ze względu na atrakcyjne ceny i krótką podróż popularna jest też Słowacja. Tamtejsze stoki standardem nie odbiegają od austriackich.

Szacujemy, że na tygodniowy pobyt w Austrii lub we Włoszech czteroosobowa rodzina z dwójką dzieci musi przeznaczyć 7-8 tys. zł. Niektóre opłaty (karnety, koszty podróży) są stałe. Ostateczny rachunek za zimowe ferie zależy od tego, ile wydamy na noclegi i wyżywienie.

Gdzie jechać na narty? Jaki budżet przygotować? Jak zaplanować naszą podróż? Co ze sprzętem narciarskim - kupić czy wypożyczyć? Radzimy w czwartek w "Wyborczej"

PRZYDATNE INFORMACJE - dla narciarzy i kierowców

Przed wyjazdem warto się zapoznać ze szczegółowymi zasadami obowiązującymi w kraju, do którego jedziemy lub przez który będziemy przejeżdżać. Takie informacje można znaleźć np. na stronie internetowej polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Alkohol na stoku

Jazda na alpejskich stokach pod wpływem alkoholu może się skończyć odebraniem przez policję karnetu. Policjanci mogą zarekwirować sprzęt narciarski. W Polsce jazda na nartach lub snowboardzie po pijaku traktowana jest jak wykroczenie, jest zagrożona karą grzywny do 5 tys. zł.

Opony zimowe

W Europie są obowiązkowe. Policja może też drobiazgowo sprawdzać stan bieżnika. Warto się zaopatrzyć w łańcuchy na koła, które np. w Austrii są obowiązkowe, a gdzie indziej zalecane.

Apteczka w aucie

Wymagana jest m.in. w Niemczech, Czechach, na Słowacji, w Austrii i we Włoszech.

Alkomat i antyradar

W Szwajcarii nie wolno korzystać z urządzenia antyradarowego. Grozi za to grzywna oraz konfiskata sprzętu. We Francji trzeba mieć w aucie alkomat.

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl