Czy w świecie w ogóle można być i żyć samemu?

[Jest to fragment tekstu z magazynu "Nauka dla Każdego" z 10 listopada 2015 roku]

 

Żyjemy w świecie, który coraz mocniej stawia na kult jednostki. Tłumaczymy dzieciom, że mają być silne i walczyć o swoje. Że powinny polegać przede wszystkim na sobie. Popularne powiedzenie: "Umiesz liczyć? Licz na siebie!", nabiera dziś wyjątkowego wymiaru. Nie mamy czasu na pielęgnowanie więzi, znajomości ograniczany do minimum. Tyle że świat przyrody - ten, od którego nie jesteśmy w stanie się oderwać, choćbyśmy chcieli - wcale tak nie działa. Przyroda jest nastawiona na walkę i konkurencję - to jasne. Ale też na ścisłą współpracę! Nasz gatunek rozwinął się tylko dzięki niej. Inaczej wciąż ukrywalibyśmy się na stepach sawanny albo jeszcze lepiej - zapewne w ogóle by nas nie było. Czym jest symbioza?

Bilans zysków i strat

Definicja jest prosta. To zjawisko ścisłego współżycia organizmów przynajmniej dwóch gatunków, które przynosi korzyść każdej ze stron. To mutualizm. Jest też inny rodzaj symbiozy - kiedy jeden gatunek w tym duecie korzysta, a drugi niczego na tym nie traci - to komensalizm.

Człowiek zatem nie jest tu do końca dobrym przykładem - musieliśmy współpracować sami ze sobą. Ale to nie znaczy, że nie tworzyliśmy symbiotycznych związków. Choćby współistnienie psa i człowieka. Udomowienie wilków dało korzyści obu gatunkom - my zyskaliśmy świetnych myśliwych, one - resztki z pańskiego stołu. Biorąc pod uwagę, że dziś musimy chronić wilki, by przetrwały, to człowiek wyszedł na tej współpracy lepiej. Niektórzy uważają, że ludzko-psia współpraca pozwoliła Homo sapiens zyskać przewagę nad naszym kuzynem neandertalczykiem, a już na pewno zwiększyła naszą konkurencyjność w walce o zasoby z innymi gatunkami dużych ssaków. A także bezpieczeństwo nasze i zwierząt hodowlanych, z których żył i do dziś żyje człowiek.

Symbioza jest szerokim pojęciem, ponieważ często trudno ustalić dokładny bilans strat i zysków współżyjących organizmów.

Skazani na współpracę?

Czy w świecie w ogóle można żyć samemu? Na pewno są takie organizmy, ale podobnie jak z symbiozą trudno ustalić, na ile radzą sobie naprawdę same, a na ile korzystają jednak z tego, że żyją wokół nich inni. Weźmy znów za przykład mikroby. Wydaje się, że pojedyncza komórka bakteryjna jest nastawiona na samowystarczalność. Nic bardziej mylnego. Owszem, może przetrwać, a jak ma co jeść i w miarę nadające się do życia warunki, to nawet się rozmnożyć. Ale czy osiągnie sukces jako gatunek?

 

Więcej we wtorek w "Nauce dla Każdego"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl