To prawda, że ludzie chwycą każdą informację o swoich domowych ulubieńcach. Wielu z nas ma w domu jakieś zwierzę, które kocha i hołubi, więc skąd to zdziwienie? O dzieciach czytamy, o partnerach też, to czytamy i o kotach czy psach.

Weźmy pod lupę koty. Czy rzeczywiście tyle o nich piszemy? Nad problemem pochylił się prof. Matthew Ehrlich z uniwersytetu stanu Illinois. Sprawdził on, dzięki bogatym archiwum słynnej gazety "The New York Times", jak często od 140 lat wydawania tego pisma pisano w nich o kotach. I co pisano.

Koty pojawiały się w każdej możliwej postaci i sytuacji. Koci bohaterowie ratujący domowników, koty szkodniki, koty dręczone, włóczęgi, porzucone, koci mordercy i domowe pieszczoszki. Najwięcej było historii opisujących relacje kot - ptak, kot - kobieta (?), kot - miasto. I cała seria artykułów pokazujących, gdzie to kot nie wlazł i skąd go wyciągano: drzewa, kominki, skalne półki, ścieki, studzienki kanalizacyjne czy pojemniki cargo na lotniskach.

- Historiami o kotach karmiła się prasa od początków jej istnienia - tłumaczy Ehrlich w swojej pracy opublikowanej, a jakże, w piśmie "Journalism". Pierwsze wzmianki pojawiły się w latach 70. XIX wieku. Ich częstotliwość wzrosła, kiedy "NYT" musiał konkurować z tabloidami, czyli w latach 20. ubiegłego wieku. W latach 70. pojawiły się z kolei nowe kolumny poświęcone stylowi życia i tzw. czytadła wykraczające poza codzienne newsy. Wtedy także był wyjątkowy popyt na koty. Ostatnio kocie tematy jak odkurzacz zasysa internet. Dlaczego?

 

O kotach nie tylko w internecie czytaj jutro w "Wyborczej"