Znałeś jedną z ofiar tragedii w Smoleńsku? Czułeś emocjonalny związek z jedną z nich?

Napisz wspomnienie. Opublikujemy je w serwisie Wyborcza.pl, niektóre także w papierowej "Gazecie Wyborczej".

Piszcie: wspomnienie@g.pl

Oto Wasze pożegnania:

** Szanowna Pani Żebrowska! Piszę do Pani, Marina Chodorkowska, matka Michaiła Chodorkowskiego. Oprócz Pani nie znam nikogo w Polsce, dlatego na Pani ręce chcę złożyć najgłębsze wyrazy współczucia narodowi polskiemu. Współczujemy i płaczemy razem z Polską i rodzinami ofiar. Niech Bóg przyjmie do siebie dusze Zmarłych, niech im ziemia lekką będzie! Marina Chodorkowska, w imieniu całej rodziny

** Janusz Zakrzeński nie tylko był moim Ojcem Chrzesnym, ale i tez źródłem inspiracji. Przekazał mi pasję do teatru i do historii Polski, chociaż byłam wychowana w innym kraju. Zawsze była to dla mnie wielka przyjemność i zaszczyt zobaczyć go na scenie. Polska straciła wybitnego aktora, a ja straciłam wujka... Caroline Soury

** Wspomnienie o Leszku Solskim , który nie położył wieńca w Katyniu swojemu ojcu oraz stryjowi

** Grażyna Gęsicka - mieszkała kilka pięter niżej. Jej polityczne zachowania nigdy mnie nie interesowały. Wystarczyło Jej "dzień dobry", żeby wiedzieć iż jest osobą zdecydowaną i stanowczą, ale również ciepłą i z poczuciem humoru. Dla mnie była sąsiadką, która w święta Bożego Narodzenia wychodziła w wielkiej czapce z pomponem. Zofia

** Chciałabym się podzielić moim pierwszym i jak się okazuje ostatnim spotkaniem z Pierwszą Damą Rzeczypospolitej Polskiej. Parę miesięcy temu, któregoś dnia w porze lunchowej weszłam do pobliskiego pasażu handlowego Arkada na zakupy. Rozglądałam się dokoła, zastanawiając się do którego następnego sklepu wejść. I w tym momencie zauważyłam spacerującą po pasażu panią Marię Kaczyńską . Od razu ją rozpoznałam i od razu rzucił mi się też w oczy towarzyszący jej młody człowiek z BOR'u, dyskretnie podążający za nią w pewnej odległości. Serce mi biło mocno, bo postanowiłam podejść i poprosić o uściśnięcie ręki. Nie byłam pewna jak zareaguje pani Maria i jak zareaguje towarzyszący jej pan z ochrony. Ale wiedziałam, że może to będzie jedyna okazja w moim życiu, by wyrazić jej moją sympatię. Podeszłam powoli i stanęłam przed nią. Gdy na mnie spojrzała tym swoim łagodnym spojrzeniem nie miałam już żadnych oporów. Uśmiechnęłam się i spytałam czy mogę uścisnąć jej dłoń. Nie zapomnę tego, że nawet przez moment się nie zawahała, wyciągnęła rękę i obie uśmiechnęłyśmy się do siebie. Najbardziej utkwiła mi w pamięci towarzysząca jej aura niesamowitego spokoju i niezwykłej klasy. Dzisiaj cieszę się, że się odważyłam.. I tym bardziej nie mogę ogarnąć tej tragedii, nie mogę sobie wyobrazić, że już nie zobaczę tych ludzi, że już nie zobaczę spokojnego uśmiechu Pierwszej Damy. Chyba zapomnieliśmy, że Pan Prezydent i Pierwsza Dama tak naprawdę byli przecież po prostu ludźmi. I dlatego łzy co chwilę pojawiają się w moich oczach. Niechaj spoczywają w pokoju. Estera S., Warszawa

** Poznałam Kasię Doraczyńską z PiS. Radna Warszawy. W dyskusji na forum rady gminy potrafiła się skupić na rozwiązaniu faktycznego problemu, a nie na racji partyjnej. Bardzo dużo zrobiła, żeby burmistrz nie zamknął naszego osiedlowego przedszkola. Uśmiechnięta, pełna życzliwości. Ciepły, dobry człowiek. Mama małej Hani. Zginęła wczoraj pod Smoleńskiem. Cześć jej pamięci. Julia Rozbiecka

** Mariusz Handzlik miał rzadką umiejętność inspirowania, przyciągania młodych ludzi do służby krajowi. Pomimo że był dyplomatą, podsekretarzem stanu ds. spraw zagranicznych w gabinecie Prezydenta nie zatracił umiejętności szczerej rozmowy o tym co ważne. Personifikował Polskę myśląc o niej nieustannie, był nią pochłonięty, wiecznie w drodze. Wyjątkowe było w nim to, że można było z nim zawsze porozmawiać, nie uciekał od trudnych tematów, był ludzki w swoich rozterkach z troską malującą się na twarzy. To dzięki niemu zdecydowałam wstąpić w szeregi dyplomacji. Będzie go nam, jego uczniom brakować. Anna

** Czesław Cywiński. Pana Czesława poznałem w 2004 r. podczas przygotowań do inscenizacji historycznej "Pałacyk Michla, Żytnia, Wola..." Był to człowiek niesamowitej energii, przyjazny młodym, chętny do pokazania historii w nowy sposób. Współpraca z Nim była wielką przyjemnością. Odszedł wielki przyjaciel rekonstrukcji historycznej. Osoba, która przekonała środowiska kombatanckie, że działania rekonstruktorów nie godzą w pamięć tego, co robili, lecz przeciwnie, mają na celu podtrzymywanie pamięci o nich. Odszedł wspaniały, ciepły człowiek. Chciałbym złożyć szczere kondolencje Jego rodzinie. Adam Poszewiecki

** Jestem Polką zamieszkałą na Węgrzech. Miałam zaszczyt spotkać Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego żonę w czasie ich pobytu na Węgrzech w 2006 roku. Odsłonięto wtedy pomnik przyjaźni polsko-węgierskiej w Gy r. Jechałam tam z przyjaciółką z Budapesztu, reprezentowałyśmy stowarzyszenie Polaków na Węgrzech imienia J. Bema. W drodze do Gy r na autostradzie minęła nas rządowa delegacja, jechali bardzo szybko. Przestraszyłyśmy się, że nie zdążymy. W Gy r nie wiedziałam dokąd jechać, jeszcze nie miałam GPS-a. Zdążyłyśmy na czas, Prezydent prowadził rozmowy z władzami miasta. My podziwiałyśmy pomnik: dwa dęby złączone konarami i korzeniami. Był jeden z pierwszych wiosennych dni, ładna pogoda, ale trochę zmarzliśmy w oczekiwaniu na Prezydentów. W końcu przyjechali, rozpoczęła się uroczystość, przemówienia. Podniosła chwila... Stroje polskie, węgierskie, flagi... Wspaniałe uczucie, że jestem Polką. Potem przejechaliśmy do gmachu opery w Gy r, na program artystyczny. Występował zespół Śląsk i słynny balet miasta Gy r. A później bezpośrednie spotkanie z Panem Prezydentem. Lech i Maria Kaczyńscy stali skromnie, gdyby nie grupy Polaków kłębiące się wokół nich, nie rzucaliby się w oczy. Jestem wysoka, najpierw czułam się trochę dziwnie, ponieważ byli ode mnie dużo niżsi. Ale zupełni niepotrzebnie, byli serdeczni, grzeczni, uprzejmi, normalni... Udało mi się zrobić kilka zdjęć telefonem komórkowym nie najlepszej jakości. Nie miało znaczenia, że różnimy się poglądami politycznymi, że nie mieszkam w Polsce od 20 lat. W tamtym momencie czułam, że duszą należę do Polski i że jest MOIM PREZYDENTEM. Pozostanie nim na zawsze... Lidia Gruszczyńska

** Pracuję w firmie kurierskiej W piątek zadzwonił klient z zapytaniem czy nie da się przyspieszyć przesyłki dla Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z ważnymi dokumentami. Adresowana była do Gdańska z terminem na poniedziałek. Szła z Niemiec. Problem polegał na tym, że Prezydent miał planowo odlecieć z lotniska Wałęsy w poniedziałek o 17:00, ale plany się zmieniły i ze względu na wizytę w Katyniu miał odlecieć z Okęcia o 7:00. Przesyłkę udało się przyspieszyć. Dziś o 7:53 ktoś odebrał ją w podwarszawskiej sortowni po interwencji ludzi dobrej woli z naszej firmy. Tylko, że Jemu już się nie przyda... Miłosz Raq

** Żal, ogromny żal... brak mi słów... ale ks. Roman Indrzejczyk zasłużył na to, aby Ci, którzy go nie znali, poznali go choć trochę dziś... Była to wybitna osoba, o szczególnym, wspaniałym, pełnym dobroci usposobieniu, wymagająca zawsze najwięcej od siebie, troszcząca się o innych, służąca radą, dobrym słowem. Do dziś pamiętam słowa ks. Romana, które usłyszałam podczas uroczystości mojego ślubu, celebrowanej właśnie przez ks. Romana... słowa mądre, szczere, a co najważniejsze prawdziwe... i pamiętam, jak powiedział podczas kazania "ja znam Kasię od dziecka, wiem jaka jest, przecież jest moją parafianką, a ja jej katechetą..." Tak, ks. Roman znał swoich parafian, bo zawsze był dla nich, jak Pasterz dla swoich owiec, jak żaden kapłan potrafił zjednoczyć ludzi, był ponad podziałami, nigdy z ambony nie wyrażał swoich poglądów politycznych, bo wierzył w demokrację, wolną wolę każdego człowieka... był jedyny w swoim rodzaju, był moim ideałem kapłana i chcę wierzyć, że swoją pasję, dobroć i miłość do ludzi zakrzewił w tych wszystkich, którzy przez lata posługi współpracowali z nim... Ks. Roman kiedyś powiedział: "Pamiętam z mojego szkolnego życia pewnego księdza. Przez kilka lat podziwiałem go jako prawego, gorliwego, pracowitego kapłana. Bardzo go lubiłem, ale miałem mu za złe, iż często się denerwował, a czasami był tak surowy i wymagający, że aż nieludzki. Nie mieściło się to w mojej wizji kapłaństwa. Już wtedy postanowiłem sobie, że on będzie dla mnie wzorem, choć stanowczo nie będę na nikogo patrzeć "z góry" - będę dobry dla każdego, tak, by było widać, że lubię ludzi, jestem dla nich, im służę," ... taki właśnie był ks. Roman... dobry dla każdego, lubił ludzi, był dla nich i im służył... Niech Pan Bóg ma ks. Romana Indrzejczyka w swojej opiece i niech przyjmie Go do swojego Królestwa. Katarzyna Chadysz

** Zbigniewa Wassermanna poznałam niedawno - zaczęłam z Nim współpracować w grudniu ubiegłego roku przy sejmowej komisji śledczej ds. hazardu. Te wspólnie przeżyte cztery miesiące na zawsze pozostaną w mojej pamięci jako niezwykły, niepowtarzalny, wspaniały czas. Był niesamowicie ciepłym, wrażliwym człowiekiem, pełnym troski i dobrych, szczerych intencji. Inteligentny i bardzo mądry, z ogromnym poczuciem humoru. Uwielbiał słodycze i dobrze przyrządzone śledzie, skarżył się na krety na działce, z utęsknieniem wypatrywał nadejścia wiosny po tegorocznej, ciężkiej zimie. Lubił "The Rolling Stones" i muzykę country. Kilka dni temu podarował mi płytę CD ze składanką najlepszych utworów polskiego rocka. Ta płyta jest moją jedyną, materialną pamiątką po Nim. Miał mnóstwo wspaniałych planów na przyszłość - prywatnie chciał mieć ogród pełen kwitnących kwiatów. Miał mnie nauczyć dobrze grać w tenisa. Ostatni raz rozmawiałam z Nim wieczorem w przeddzień tragedii - powiedział, że do Katynia "leci z potrzeby serca". Martwił się, żeby nie zaspać i nie spóźnić się rano na samolot... Teraz już nie ma Go wśród nas. Nie potrafię pogodzić się z Jego śmiercią. Przeżyłam z Nim zaledwie kilka o wiele za krótkich chwil. Zostawił nas wszystkich - Rodzinę i Przyjaciół - pogrążonych w głębokim bólu, którego nic nie ukoi. Bez Niego nic już nie będzie takie samo. Ta rana nigdy się nie zagoi, ta pustka nigdy się nie wypełni. Miał zadzwonić do mnie po powrocie z Katynia do Polski. Teraz już przez całe swoje życie będę czekać na ten telefon... Cześć Jego pamięci. Maja Jankowska

** Patrzę na te dwie straszne tragedie: wypadku samolotu w Smoleńsku i zbrodni w Katyniu i widzę w nich jakiś niewymierzalny splot historii i przestrzeni. Przestrzeni, bo 96 osób z polskiej elity nagle ginie blisko samego Katynia, który był miejscem kaźni polskich oficerów. I historii, bo oni tam lecą, aby upamiętnić pamięć tamtych poległych i też tam zginąć. Prezydent Kwaśniewski nazwał to "podwójnie przeklętym miejscem". Moja pierwsza reakcja była identyczna. I nagle obserwuję reakcje u Rosjan, które są dramatycznie pozytywne, których od dawna nie widywaliśmy. Po pozytywnym przemówieniu kilka dni wcześniej, premier Putin leci do Smoleńska oddać hołd zmarłym i podnosi rangę śledztwa do najwyższego w Rosji: sam ma mu przewodniczyć. Rosjanie biorą udział w żałobie, Rosja rozjaśnia się od zniczy, a wielu ludzi nie wstydzi się płakać przed kamerami. Rosja organizuje dużą pomoc rodzinom zmarłych i polskim służbom. Nagle, o Polsce mówi się pozytywnie w rosyjskich mediach. A kilka dni wcześniej Rosjanie oglądali film Wajdy Katyń w telewizji. I tutaj moja nadzieja: może ta szokująca tragedia w tym strasznym miejscu stanie się psychiczną okazją i katalizatorem wybuchu dobrej woli, momentem, który w historii będzie zapamiętany jako punkt zwrotny historii ku pojednaniu Polski i Rosji? Oby ta ziemia Katynia i Smoleńska, tak przesiąknięta krwią, mogła stać się żyzną glebą odwrócenia historii, glebą, w której dwa mocno zwaśnione narody znajdą pojednanie? Wówczas uwierzylibyśmy, że ten potworny bezsensowny dzisiejszy wypadek nie poszedł całkiem na marne. Bohdan W. Oppenheim, Loyola Marymount University, Los Angeles

** Pracowałem z Grażyną Gęsicką kilkanaście lat. Dzień w dzień. W Ministerstwie Pracy, w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, wcześniej - w Funduszu Współpracy. Nauczyłem się od Niej wszystkiego i wszystko co osiągnąłem Jej właśnie zawdzięczam. Taka jest prawda. Jej wkład w moje życie był ogromny. To jest dla mnie wielka osobista strata. Trudno mi pisać z innej perspektywy niż osobista... Ale trzeba napisać: Grażyna była osobą niezwykłą i wybitną, wielkiej klasy działaczem społecznym i politycznym, państwowcem, osobą obdarzoną ogromną inteligencją i niespożytą energią. Była jednym z niewielu prawdziwych strategów, jakich znałem. Była też osobą bardzo etyczną, z klasą. I miała też wspaniałe poczucie humoru. Wszystkich w otoczeniu zarażała swoimi, "panie dzieju", powiedzonkami. Odszedł wybitny ekspert, niezwykle zasłużona dla Polski Pani Minister i bliska mi osoba. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Michał Kubisz

** Byłam uczennicą księdza Romana Indrzejczyka . Udzielał mi pierwszej Komunii Świętej, a także przygotowywał do bierzmowania. Należałam do chóru, który założył w 2000 roku "Laudate Dominum". Przez te wszystkie lata był dla mnie wzorem moralnym, kimś kto nigdy się nie smucił, wręcz przeciwnie, wszędzie gdzie się pojawił, był uśmiech, radość i dobre słowa. Na każdą okoliczność miał odpowiednią piosenkę. Nic nie stanowiło dla Niego problemu i każdemu pomagał, nie chcąc nigdy nic w zamian. Pozostanie na zawsze w moim sercu, bo był człowiekiem dobrym, ciepłym, życzliwym i przy wszystkich swoich zaletach, niezwykle skromnym. Będę o nim pamiętać przez całe życie i dziękuję Bogu, że mogłam poznać jednego z najwspanialszych ludzi - księdza Romana Indrzejczyka. Maria Salak

** Gdy Władysław Stasiak pracował w warszawskim magistracie, w jednym z budynków znaleziono niewypał z czasów wojny. W środku nocy przyjechał do ewakuowanych ludzi, sam zrobił zakupy i przygotował im kolację w ratuszu. Bez błysku fleszy, informowania mediów. Traktował swoją pracę urzędnika jako służbę. Wykonując ją zawsze stał na straży granic przyzwoitości, choćby inni je przekraczali. Nie miał ambicji brylować w mediach, budować własnej popularności. Choć od lat w polityce, nigdy nie przestał być przede wszystkim szlachetnym człowiekiem, co czyniło go tak niezwykłym. Bartek

** Byłam uczennicą Tomasza Merty , jeszcze zanim zaczął pracować w Ministerstwie Kultury. Był moim pierwszym nauczycielem akademickim i powiernikiem problemów początkującej studentki. Pamiętam, jak przychodziłam do niego na dyżury. Zawsze słuchający, cierpliwy, radzący, do kogo pójść na zajęcia. Ze spokojem i niewymuszonym zainteresowaniem wysłuchiwał o moich młodzieńczych fascynacjach. Kręcił nosem, gdy coś mu mówiłam o feminizmie, za to uwielbiał relacje z wykładów o św.Augustynie, Tomaszu z Akwinu. Po latach spotkałam go w jednym z warszawskich antykwariatów, gdzie prawdopodobnie poszukiwał swoich ponadczasowych książek. I nie zapomnę, jak się uśmiechnął na mój widok zza tych swoich śmiesznych okularów. Żegnaj, jaka szkoda... Anna Orzechowska-Barcz, mgr filozofii na UW

** Oglądając transmisję Mszy św. z Krakowa dowiedziałam się, że na liście pasażerów był dr Wojciech Lubiński . Nikt wcześniej o Nim nie wspominał, choć był wielkim człowiekiem, lekarzem Prezydenta. Cudowny człowiek, ciepły, skromny, z dużą klasą. Wspaniały lekarz. Miał przed sobą wiele. Będzie Nam go bardzo brakowało. Najszczersze wyrazy współczucia dla Bliskich dr. Wojciech Lubińskiego. Edyta Olszewska

** Osobiście nie miałam szczęścia znać Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego ani innych osób, które zginęły w katastrofie. Pragnę przywołać sytuację, którą mogłam obserwować dzięki mediom i która zapadła mi w pamięć. Mam na myśli spotkanie Pary Prezydenckiej z dziećmi, które docenił i wyróżnił za ich odwagę podczas próby przyjścia z pomocą osobom potrzebującym. Wzruszyła mnie wtedy ta relacja. Stanisława Kokocińska

** Janusz Zakrzeński. Podczas naszego ostatniego spotkania we wrześniu ubiegłego roku podarował mi swoją książkę, "Moje spotkania z Marszałkiem" z dedykacją: "Panie Doktorze słońca i uśmiechu przez całe życie, Do zobaczenia, hej, hej, hej." Mam nadzieję, że po drugiej stronie jeszcze kiedyś uda nam się spotkać, w co mocno wierzę. Drogi wuju, nigdy Cię nie zapomnimy. Bartosz Adamczyk

Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem