- Potrafił jednego dnia przejechać samochodem z koncertu w Ustce na następny w Przemyślu. Jak zatrzymywała go policja, dawał im płytę. Za którymś razem policjant spojrzał i mówi: "A nie, Wodecki, to nie lubię" - opowiada kompozytor Krzesimir Dębski.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.