"Zawsze mieszkałyśmy w zamku" to nie tylko zaskakujące arcydzieło, ale także ciekawa lektura na czas kwarantanny. Pisarka, silnie doświadczająca agorafobii, nieustannie powoływała do istnienia kolejne fikcyjne domy - nawiedzone, naznaczone,...
Niewiele takich miejsc pozostało w Warszawie. W jakiś sposób egalitarnych. Gdzie nazwy produktów i wystrój nie stanowią bariery, ale pozwalają na wspólne przebywanie.
Kamionek to całkiem dobry kierunek na wakacje. Wystarczy zanurzyć się w ostępy parku Skaryszewskiego i z niego nie wychodzić. Można biegać, piknikować, prowadzić gry z legendarnie bezczelnymi wiewiórami, przyglądać się kaczemu potomstwu czy gapić...
Piękna książka Han Kang o "białej" Warszawie pokazuje, jak ważne jest to, aby czasem spojrzeć na siebie cudzymi, cudzoziemskimi oczami.
Nie może być normalnie, musi być zawsze Polska. Nie może być chwili zapomnienia. Nie ma od Polski ucieczki - pisze reżyserka filmowa, Weronika Szczawińska.
Z okazji tej pory zimowej, mrocznej i smogiem owianej, mam dla państwa opowiastkę tajemniczą. Trochę niejasną. Z udziałem agenta ciemnej strony mocy. Warto jednak zacząć od faktów, nieco banalnych i bardzo codziennych.
Plac to synonim kryzysu. A także - szaniec dzikiego oporu przed zmianą. Uparcie tkwi w różnych przeszłościach, które co i raz wybijają na jego powierzchnię. Opiera się za to przyszłości dość mocno, wykazuje zaciekłą odporność na wszystkie plany i...
Do kogo skierowany jest apel? Skoro do Niemców - czemu po angielsku? Czy to dlatego, że najbliższy sklep nosi nazwę "outlet"? Kim jest międzynarodowa widownia plakatu, dla której słowo "pay" ("zapłacić") wyróżniono kolorem czerwonym? Czy twórcy tego...
"Nie ma niewiast w naszej chacie" - jak smutno przypomina, za Moniuszką, jeden z moich kolegów. I z tą melodią pragnę państwa zostawić - pisze Weronika Szczawińska, reżyserka teatralna.
O praskim muralu "Martwa dziecka nie urodzę" pisze w felietonie Weronika Szczawińska.
Zacznę dziś od wyznania: kochałam kiedyś ulicę Targową. Nie jestem pewna za co; nie było to miejsce wielkiej urody. Przeprowadziłam się tam z lewobrzeżnej Warszawy i od razu poczułam różnicę. Na Targowej czas płynął wolniej, ale w dystyngowanie...
Wracam do Warszawy po dłuższej nieobecności. Wrócić, jak zwykle, nie jest łatwo. Niefrasobliwy głos pogodnie zapowiedział 120 minut opóźnienia pociągu. Oznacza to, że dotrzemy do stolicy w środku nocy. Siedzę więc na dworcu i myślę o Warszawie.
- Pokaz "Dziadów" i towarzysząca gala wydają się gratką dla miłośników polskich lat 90. Ciekawe, czy istnieje dokumentacja tych wydarzeń. Otwarcie musiało być wspaniałe - spektakl drwiący z "warszawskiego salonu" zagościł w samym jego środku....
Przemarsz nacjonalistów na Pragę ma wymiar symboliczny: ożywione upiory rasistowskich ideologii najeżdżają miejsce, w którym być może, z wielkim trudem, kształtuje się zaczyn nowego społeczeństwa.
Prezydentem stolicy był wówczas Marcin Święcicki, pod Pałacem Kultury bujnie plenił się bazar, a ja uczęszczałam do tzw. dobrego warszawskiego liceum. Na dziedzińcu szkoły stało popiersie patrona, opatrzone szlachetnym w swej prostocie napisem...
- Pamięć o cywilnych ofiarach powstania warszawskiego wydaje się coraz ważniejsza. Nie chodzi już tylko o ich godne i właściwe miejsce w pamięci zbiorowej Polaków - pisze w felietonie Weronika Szczawińska.
Wiadoma rzecz - stolica!? - podśpiewywano w autokarze, którym wybraliśmy się z miasta K. do Warszawy na gościnne występy teatralne. Podróż upłynęła nam przyjemnie, podobnie przyjemny był pobyt; kłopoty zaczęły się dopiero wraz z powrotem.
Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień, jak pisał zagraniczny poeta. Kwiecień to czas, kiedy wszystko się ludziom w głowach miesza. I o takim warszawskim pomieszaniu będzie ten tekst, o pewnej wiosennej przygodzie na Żoliborzu.
Obowiązki zawodowe rzuciły mnie tym razem do miasta na W. Bardzo dużego, nieomal zagranicznego. Jednak żywot, jaki w nim pędzę, jest raczej prowincjonalny.
Na Rynku Starego Miasta od grudnia działa lodowisko. Chciałabym gorąco zachęcić do wybrania się właśnie tam. Kto nie chciałby pośmigać na łyżwach wokół pomnika Syrenki? Jednak przyzywam szanownych czytelników na lodowisko tylko po to, aby zwabić ich...
W przedostatni weekend niebezpiecznego miesiąca, zwanego listopadem, warszawski Teatr Powszechny zaserwował swoim widzom przyjemność zgoła nieoczekiwaną. Dwa dni z teatrem politycznym, dwa mocne przedstawienia importowane z Węgier i Słowenii. Dwa...
Dziś będzie raczej smutno - tak jak niewesołe są święta, które nadciągają nad Polskę w listopadzie. Będzie też trochę reklamowo, ale w tonie elegijnym.
Jedną z zalet permanentnego przebywania poza miejscem zamieszkania jest pewna świeżość spojrzenia. To umiejętność bycia turystką we własnym mieście, łakomie nadstawia się ucho na miejskie widoki i ich zmiany.
Felieton reżyserki teatralnej Weroniki Szczawińskiej
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.