Kamienica Pusztynika, ostatnia "strasząca" przy radomskim rynku, wreszcie odzyska dawny blask. I może ujawni tajemnice swoich lokatorów
Niedawno nakładem radomskiej Fundacji Świętego Michała ukazał się pierwszy przewodnik po jednej z najstarszych świątyń naszego miasta - kościele farnym pw. św. Jana Chrzciciela.
Minęło ponad 100 lat, odkąd Młodzianów został włączony do Radomia. Stało się to u progu niepodległości Polski, kiedy dla miasta skończyła się okupacja rosyjska, a Radom przeszedł pod zabór austriacki.
Takich Esterek, niby-faworyt Kazimierza Wielkiego, jest pełno w Polsce. Każde duże miasto ma chyba swoją Esterkę.
Ta licząca blisko 200 stron publikacja to przede wszystkim niemal kronikarski zapis fotograficzny remontu budynków i poszczególnych etapów aranżacji wystawy "Muzeum Historii Radomia"
W sierpniu przypada 80. rocznica likwidacji radomskiego getta, a właściwie dwóch zamkniętych dzielnic żydowskich - na Glinicach (4-5 sierpnia 1942 r.) i w śródmieściu (16-17 sierpnia 1942 r.). W tak krótkim czasie odeszła osiadła w Radomiu od...
Pierwsze, co uderza nawet po pobieżnej lekturze tej książki, to wielka liczba nieistniejących już radomskich bibliotek. Praktycznie każdy większy czy średni zakład przemysłowy posiadał swój księgozbiór
Gotyk bowiem to nasze wielkie europejskie dziedzictwo, oczarowujące pięknem, harmonią i tajemnicą, będące wciąż niewyczerpalnym źródłem inspiracji, nawiązań, twórczej korespondencji. Trudno nie zgodzić się z tą opinią, zwłaszcza po wnikliwej...
Stara pocztówka jako pretekst do drukowanej podróży w czasie - czemu nie?
Któregoś razu, było to chyba wczesną, zimną wiosną, na rynku pogubernialnego miasteczka R. stanęło wielkie jak dziesięć indyjskich słoni koło widokowe.
Trudno w to uwierzyć, ale radomskie Muzeum im. Jacka Malczewskiego ostatni swój rocznik opublikowało ponad 40 lat temu. Teraz, u progu stulecia działalności placówki, jedną z jej inicjatyw wydawniczych jest reaktywacja takiego periodyku, której...
Władysław Ślewiński, dziś twórca bardzo wysoko ceniony przez historyków sztuki i krytykę, którego dzieła na aukcjach przebijają często cenami obrazy innego geniusza pędzla z Radomia, Jacka Malczewskiego, właśnie w tym mieście ukończył carskie...
70 lat to sporo, zwłaszcza jak na w pełni świadome życie. A jeżeli przez tyle lat dane jest komuś uczestniczyć w życiu kulturalnym swojego kraju i miasta - to prawdziwy ewenement i wielkie szczęście.
Od kilku ładnych lat w Radomiu nie ukazuje się regularnie żadne czasopismo poświęcone kulturze. Pewnie nie ma takiej potrzeby - mój znajomy, zresztą z branży kultury, obecnie urzędnik, zawsze pytał: a dla kogo to ma być?
Bogaty życiorys Dobraczyńskiego pełen jest paradoksów, decyzji bądź deklaracji wzajemnie sprzecznych, miejscami wręcz dziwnych. W niczym nie ujmuje mu to jednak bezsprzecznych zasług, jakie położył dla Polski.
Pod koniec października niespodziewanie odszedł Zbigniew Wieczorek - mój polonista i wychowawca z VI LO Jana Kochanowskiego, a potem wieloletni współpracownik oraz - myślę - bliski przyjaciel, chociaż nigdy, mimo prawie trzydziestoletniej...
We wspomnieniach Szokalskiego, wydanych drukiem w Wilnie w 1921 roku, pojawia się również Radom, w którym - jako dziecko - mieszkał przez około 10 lat. Jest to zatem jeden z nielicznych zachowanych tekstów opisujących nasze miasto w początkach XIX...
Pytania o specyfikę rodzimej tożsamości, skonfrontowane z dziejowym kontekstem, wciąż nurtują twórców, nie tylko w aspekcie globalnym, ale i ściśle lokalnym.
W tym roku lokalny (i ogólnopolski) rynek wydawniczy wzbogacił się o cenną publikację "Kolekcja rodziny Pinno", wydaną przez Muzeum im. Jacka Malczewskiego.
Nowy porządek rozpoczął się w Radomiu od wypuszczenia z więzienia najcięższych przestępców, którzy ruszyli w miasto, bezkarnie rabując oraz siejąc wśród polskich i żydowskich obywateli śmierć i gwałt, przy całkowitej aprobacie Niemców.
Filokartysta to - najprościej mówiąc - kolekcjoner pocztówek. Taki tytuł nosi nowy radomski periodyk, którego pierwszy numer ujrzał światło dzienne na przełomie maja i czerwca.
Wartość i znaczenie tej niespełna dwustustronicowej lokalnej publikacji będą rosły wraz z upływem czasu, kiedy - miejmy nadzieję - pandemia koronawirusa bezpowrotnie przeminie i będzie tematem historycznych, socjologicznych tudzież antropologicznych...
II wojna światowa zmiotła bezpowrotnie wielokulturowość i wielowymiarowość Radomia. Dlatego wspomnienia Golda czyta się dziś jak opowieść o nieco egzotycznym świecie i mieście, którego już nie ma.
Okres pięćdziesięciolecia, stanowiący cezurę czasową książki, kiedy Radom i region znajdowały się nieprzerwanie pod rosyjskim zaborem, to wciąż czasy mało przez historyków zbadane. Ta publikacja to milowy krok w kierunku wypełnienia tej luki.
Całe swoje długie życie pozostawała niejako w cieniu legendy ojca i międzynarodowej sławy męża, choć przecież była cenionym w środowisku medycznym lekarzem reumatologiem, niekwestionowanym autorytetem w swojej dziedzinie.
Pod koniec ubiegłego roku nakładem Resursy Obywatelskiej ukazała się książka "Szpital św. Kazimierza w Radomiu 1829-1968" autorstwa znanego radomskiego lekarza onkologa dr. Roberta Wiraszki.
Moja rodzina, wie pan, to nawet patrzyła na mnie wilkiem, że ja się zadaję ze starozakonnymi. A ja uważam, że człowiek jest człowiek, nieważne, czy Polak, Niemiec, Żyd, czy Chińczyk. Nawet Murzyn
Ciotka Benita mówi, że przez to nasze zasiedzenie się od dwóch pokoleń w samym sercu miasta, na ulicy Żeromskiego, zupełnie zatraciliśmy cygańską duszę.
Ulica 1905 Roku nigdy nie zasypia
Wydana ostatnio przez Europejską Uczelnię Społeczno-Techniczną publikacja "Podróże, wycieczki, wyprawy. Radom i okolice 1880-1914" inauguruje serię "Radomska Biblioteka Pamięci", która w zamyśle ma prezentować wspomnieniowe teksty związane z lokalną...
Ech, Akademickie, Akademickie... Osiedle, na którym zawsze byłem przybłędą, kimś z zewnątrz, ciałem obcym, a jednak traktowałem je niemalże jak swoje
Ludwik miał dziwną manię; ilekroć przeczuwał grożące mu śmiertelne niebezpieczeństwo (a zdarzało się nieraz), zawsze wypuszczał się w długi spacer po Radomiu
Postać Mariana Malinowskiego "Wojtka" (1876-1948), ministra w rządach Ignacego Daszyńskiego i Jędrzeja Moraczewskiego, międzywojennego posła i senatora, jest dziś w Radomiu niemal zupełnie zapomniana.
Amorficzna, spontaniczna zabudowa, południowo-zachodnia dzielnica miasta przy piotrkowskim trakcie - ten strzęp informacji z jakiegoś fachowego regionalnego opracowania zawsze kołatał się w głowie, kiedy krążyłem po Zamłyniu.
Ilekroć pomyślę o babci Krysi i zamknę oczy (wtedy myśli się lepiej), pod powieki wciska się obraz starszej kobiety machającej mi przez okno na odchodnym z pierwszego piętra kamienicy Struga, róg Miłej
Poranny niepokój i papieros szybki, niedokończony, kiedy już domownicy szczęśliwie wyjdą i chwila samotności pożądanej tu od stu lat wstecz. Potem wprawny ruch kluczem, w górę i w dół, na prawo, lewo, zamknięte na amen, bezsprzecznie, nie trzeba...
Leśniczówka kojarzy mi się z dzieciństwem, czyli latami osiemdziesiątymi, i fragmentami książek Zbyszka Kruszyńskiego, kiedy pisze o Radomiu i okolicach swojego rodzinnego domu przy Batorego
Beliny powoli traci swą dziką naturę. Odsłaniają się coraz większe połacie tej ciemnej ulicy, skrytej niegdyś pod ciemnozielonym dachem kasztanowców.
Edmund Kryza był chyba jedynym radomianinem, a kto wie, czy nie jedynym Polakiem, który aż pięciokrotnie trafił do Księgi Rekordów Guinnessa.
Blichtr i przepych to są kosztowne rzeczy - zatem pieniądze szły jak woda spuszczona z hukiem wodospadu w lekko uszkodzonym magistrackim sedesie
Copyright © Agora SA