Po ośmiu latach reprezentacja Polski znów zagra o medal mistrzostw Europy. Nie będzie to jednak oczekiwany finał, bo Słowenia wyrosła na pogromcę faworytów. O złoto zagra z Serbią, a rywalem Polaków będą Francuzi.
Pędzili jak opętani po złoto, a po czwartkowej porażce 1:3 wylądowali na sobotnim meczu o brąz. Polacy są zbyt potężni, żeby ich to satysfakcjonowało. Dlaczego więc przegrali?
W trzecich kolejnych mistrzostwach Europy Polska nie zdołała pokonać Słowenii. Szkoda, że zmiatającym kolejnych rywali Polakom słabszy dzień trafił się akurat w półfinale.
Wyczekiwali Polacy zderzenia z Rosją, a w półfinale mistrzostw Europy naskoczy na nich Słowenia. Znacznie straszniejsza, niż ją malują.
Słoweńscy siatkarze chcą poprawić wynik sprzed czerech lat, kiedy ich reprezentacja została wicemistrzem Europy. - W tym momencie Polska jest nie do zatrzymania - uważa Lukas Kampa, kapitan niemieckiej drużyny.
- Jedyną dobrą stroną tego meczu jest zimny prysznic na głowy piłkarzy i całego sztabu. To dla nas pouczające doświadczenie - powiedział po porażce ze Słowenią w Lublanie selekcjoner Jerzy Brzęczek.
Tak jak na mundialu w Rosji piłkarska reprezentacja Polski nie poradziła sobie bez kontuzjowanego Kamila Glika, tracąc w Lublanie pierwsze gole w kwalifikacjach do Euro 2020 i przegrywając pierwsze spotkanie ze Słowenią 0:2.
Zanosi się na najłatwiejsze kwalifikacje do wielkiego turnieju w historii piłkarskiej reprezentacji Polski. Ale dziś w Lublanie słoweński egzamin może być tym najtrudniejszym.
Selekcjoner Jerzy Brzęczek zdecydował, że w piątkowym meczu ze Słowenią w kwalifikacjach do Euro 2020 zagra bramkarz West Ham United Łukasz Fabiański. Wojciech Szczęsny z Juventusu Turyn będzie rezerwowym.
Drugi na liście najlepiej zarabiających bramkarzy świata Jan Oblak jest bezdyskusyjnie piłkarską marką numer 1 w swoim kraju. W piątek spróbuje zatrzymać Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka w meczu eliminacji Euro 2020 w Lublanie.
Bełchatowska drużyna , , w czwartek w Lublanie przełamała niemoc w Lidze Mistrzów. Jej siatkarze nie mogą jednak świętować, , , bo już w niedzielę czeka ich trudny mecz ligowy.
Dopiero w trzeciej kolejce Ligi Mistrzów PGE Skra Bełchatów zdobyła pierwsze punkty. Nie obeszło się jednak bez kłopotów.
PGE Skra Bełchatów zaczęła występy w Lidze Mistrzów od dwóch porażek. - Do zdobycia jest jeszcze 12 punktów, więc nie widzę powodu do paniki - uspokaja Konrad Piechocki, prezes klubu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.