Wbrew tytułowi na scenie nie pojawia się boa - w żadnym znaczeniu tego słowa. Nikt nie zarzuca na szyję pierzastego szala, węża boa też nie ma. Chyba że boa skojarzy się nam z wężowymi ruchami aktorów i ich hipnotyzującymi spojrzeniami. Ale może,...
Niby niewiele się dzieje, ale spektakl wciąga, ciekawi, intryguje, bawi. Jest długi - no jest, przecież to adaptacja obszernego dzieła Georges'a Pereca "Życie instrukcja obsługi". Ale te prawie pięć godzin to czas bynajmniej nie stracony.
Zdjęcia Magdy Hueckel promujące "Operę za trzy grosze", surowe, czarno-białe, przedstawiają aktorów nieupiększonych, jakby przyłapanych na pijackiej imprezce. Miałam nadzieję, że reżyser Ersan Mondtag pójdzie w tę stronę i uwolni sztukę Brechta od...
W jakim celu Jan Klata sięgnął po sławny dokument Oppenheimera? Być może chciał odsłonić mechanizmy wytwarzania się zła w zwykłych ludziach i wygodne moszczenie się tychże ludzi w sprzyjających im okolicznościach politycznych. No i odsłonił, tyle że...
Nie jest to spektakl przyjemny, choć bywa zabawny. To nie spektakl o śmierci, ale o umieraniu - bezwzględnie szczery i dzięki temu przejmujący, dołujący i uwierający.
Kim jest Jakób Szela? Z przedstawienia wynika, że miłym, wiejskim chłopakiem, któremu przydarzyły się niezwykłe przygody zakończone - trochę niespodziewanie - rzezią panów.
Ile tu atrakcji! Kicz stary i kicz nowy, jelenie na rykowisku i odblaskowe kolory, śpiewy i tańce, a w tym wszystkim człowiek z problemami, czyli profesor Wilczur, który stracił pamięć i stał się znachorem Kosibą.
To nie jest adaptacja najpopularniejszej chyba powieści Virginii Woolf - wiecznie młody Orlando, który żyje czterysta lat i zmienia się z mężczyzny w kobietę, jest w tym spektaklu tylko znakiem, że życie artystki splata się z jej twórczością.
To szybkie "Wymazywanie" - trwa niecałe półtorej godziny, co jak na adaptację sześciusetstronicowej powieści jest niezłym wyczynem.
Plan był ambitny: spektakl według "Iliady" Homera. W ciągu dwóch godzin, owszem, zapoznaliśmy się z jej fragmentami, ale nie bardzo wiadomo, w jakiej sprawie.
Takich scen ani bohaterów w "Roku 1984" George'a Orwella nie ma. Próba wykorzystania Orwellowskiego świata do zaszczepienia w nim własnych opowieści niezbyt się jednak twórcom "1984. Ministerstwa Miłości" powiodła.
Tytuł spektaklu podpowiada, z czym będziemy mieć do czynienia: z demonami w Polsce. Aniołów ze sztuki Tony'ego Kushnera raczej nie mamy się spodziewać.
Co da się dziś wycisnąć z tej sztuki, dziwacznej, pełnej dość podejrzanej poetyckości, chwilami sprawiającej wrażenie, jakby była swym własnym pastiszem?
Patrząc na scenografię, spodziewałam się jakiejś szalonej, odnoszącej się do współczesności dekonstrukcji komedii Bałuckiego. Ale gdy spektakl się zaczął, z każdą minutą te nadzieje więdły, aż zniknęły do reszty.
Jest kolorowo, niepoważnie, ale dowcipnie tylko chwilami. Teatr z żywymi aktorami współistnieje z virtual reality z awatarami, ale nie ma między nimi napięcia, które wydobyłoby jakieś ciekawe sensy z komedii Szekspira.
Taki wydał mi się cel spektaklu Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina w Starym Teatrze. Poruszyć, podważyć, uświadomić, zmusić widzów do myślenia, działania, przewartościowania i tak dalej. Skutek jednak przyniosło to niewielki.
W zapowiedziach i wywiadach przedpremierowych można było przeczytać, że Konrad w tych "Dziadach" będzie kobietą. No i że "Dziady" będą "o Polsce". Podzielonej na "Polskę obrzędu i Polskę salonu".
Jeżeli ktoś się skusi na tytuł "Danton", sądząc, że obejrzy spektakl o rewolucji francuskiej, to może się zdziwić, a nawet zawieść. Wysłucha bowiem rozważań o sporym stopniu ogólności, dotyczących, z grubsza rzecz biorąc, mechanizmów polityki i...
W tych "Trzech siostrach" nie ma całego obyczajowego sztafażu, liczba postaci została zredukowana, a poczucie nieuchronnie przemijającego czasu, tak u Czechowa silne, nabiera innego smaku: tu czas już przeminął.
Halka w operze Moniuszki, jak wiadomo, w finale rzuca się ze skały w odmęty rzeki. W Starym Teatrze Halka owszem rzuca się do wody, i to kilkakrotnie, ale rezygnuje z efektownej śmierci operowej heroiny.
"To tak w kółko każdy zawsze" - to jedna z nielicznych kwestii panny Iwony Copek, późniejszej księżniczki Burgunda, w sztuce Gombrowicza. Cezary Tomaszewski najwyraźniej ujrzał w tych słowach klucz do swego spektaklu.
Bohaterką "Lady Dada" jest Elsa von Freytag-Loringhoven, ale nie jest to spektakl biograficzny, raczej rozważania o pragnieniu bycia artystycznym wolnym elektronem.
Ważny i aktualny temat (samobójstwo homoseksualnego nastolatka spowodowane hejtem), tekst porządnie skonstruowany i napisany, ale spektakl "Spóźnione odwiedziny", choć ogląda się z zainteresowaniem, pozostawia niedosyt.
Z dzieła pod tytułem "Spektakl dyplomowy, czyli kilka piosenek o przemocy w teatrze" niewiele dowiemy się o tym, co najciekawsze, czyli o doświadczeniach osób biorących w nim udział.
Wszyscy tkwimy w klinczu - chcemy jeść smacznie i zdrowo, a do tego dbać o środowisko. Nie da się tego wszystkiego pogodzić, zwłaszcza że nie mamy pewności, co jest zdrowe. Teatr Słowackiego spektaklem "Jedzonko" zabrał się za to, co ląduje na...
Młoda kobieta idzie do szpitala na badania. Lekarz wymacuje guz w piersi, ordynuje biopsję, kobieta czeka na wynik. Jest zdrowa czy chora - nie wiadomo. Okaże się.
Oglądając spektakl Maćka Prusaka, z przyjemnością przypominałam sobie repliki i opowieści Pippi - ich błyskotliwość i cudownie absurdalny dowcip.
Z trudem brnie się przez tę "Balladynę", choć niby jest tak atrakcyjnie, współcześnie, nowocześnie, ekscentrycznie i popkulturowo.
Początek tegorocznej Opera Rara był ze wszech miar udany - "Sigismondo" Gioacchina Rossiniego, znakomicie zaśpiewany i zagrany, z polotem wyreżyserowany. Kto nie widział, ma jeszcze szansę - kolejne spektakle we wtorek i czwartek. Warto.
Zapowiadano spektakl naukowy, ale też wesoły i wzruszający. Czemu nie, niech będzie. Ale po mniej więcej 40 minutach Mateuszowi Pakule, reżyserowi i autorowi, zabrakło pary, spektakl zrobił się rozlazły i nudny.
Gonitwa myśli i pomysłów rozsadziła tego "Hamleta". Szczątki, które oglądamy przez dwie godziny, bywają efektowne, ale też niedomyślone i wiodące donikąd.
Żeby obejrzeć nowy spektakl Marcina Wierzchowskiego, trzeba nie tylko zarezerwować sobie prawie pięć godzin, ale i nastawić się na chodzenie po różnych zakamarkach teatru.
"Każdy człowiek jest długiem, zrodzonym przez siebie do śmierci. Życie to jest pożyczka, spłacacie ją w ratach dziennych" - śpiewają aktorzy w "Długu" Jana Klaty. Klata zrobił w Teatrze Nowym spektakl, który miał robić w Starym, z aktorami, którzy...
To nie jest spektakl dla dzieci. "Podróże Guliwera", choć pisane dla dorosłych, od lat są uznawane za powieść dla dzieci, okrawane i przystosowywane tak, żeby uwydatnić atrakcyjność fabuły i malowniczość odwiedzanych przez głównego bohatera krain.
Bohaterowie "Lalki" Wojciecha Klemma egzystują w brzydkim, rozbebeszonym i skazanym na wieczne niedokończenie miejscu, ale już tej prowizorki nie zauważają, nawet się w niej jakoś urządzili. Tak jak w znanym powiedzeniu z niecenzuralnym słowem.
W sanatorium Cezarego Tomaszewskiego jest melancholijnie i śmiesznie, absurdalnie i zabawnie. Melancholia jest raczej po stronie kuracjuszy, a zabawa raczej po naszej, choć nie ma tu wyraźnej granicy.
Akurat to pytanie zadane przez Juliusza Słowackiego w "Królu Duchu" w spektaklu nie pada, choć pasuje do spektaklu "Nic" jak ulał. Krzysztof Garbaczewski zaproponował bowiem medytację nad śmiercią, owym "nic", a raczej nad tym, co na granicy między...
Idąc na drugi spektakl operowy w reżyserii Jerzego Stuhra, czułam lekki niepokój. Debiut Stuhra, czyli "Don Pasquale" sprzed dwóch lat z okładem, był świetny, ale może się udał prawem profana? Ale nie, co za ulga. "Cyrulik sewilski" jest równie...
Premiera "Zmowy milczenia" w reżyserii Marcina Libera odbyła się w Dniu Kobiet. Reżyser mówił, że data jest nieprzypadkowa: spektakl ma być przestrogą dla kobiet - i mężczyzn.
Zaskakujące są te "Panny z Wilka". Tytułowe bohaterki stały się w spektaklu Agnieszki Glińskiej bohaterkami głównymi; to ich spojrzenie, ich perspektywa tu rządzi.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.